Zamieszki USA

i

Autor: redakcja SE

Zamieszki w USA! Zwolennicy Trumpa odbili Kapitol, są OFIARY. Biden prezydentem [RELACJA]

2021-01-07 7:01

Cztery ofiary śmiertelne, próby zamachów bombowych, tłum linczujący policjantów i wdzierający się do Kongresu. Wczorajszy wieczór na zawsze zapisze się w historii USA. Zwolennicy Donalda Trumpa (74 l.) przerwali obrady i urządzili prawdziwą próbę zamachu stanu. Trump nazwał ich "patriotami"! Kongres mimo wszystko zatwierdził oficjalnie zwycięstwo Joe Bidena (78 l.) w wyborach prezydenckich.

"Trump ma krew na rękach", "Powstanie wzniecone przez urzędującego prezydenta", "Trump wysadził w powietrze demokrację", "Anarchia w USA", "Próba zamachu stanu" - tak politycy i komentatorzy mówią o tym, co wydarzyło się wczoraj w Waszyngtonie. Podsycanie emocji i teorii spiskowych wokół wyborów prezydenckich w USA oraz wezwania Trumpa kierowane do tłumu, by ruszał na Kapitol, skończyły się rozlewem krwi i próbą zamachu stanu.

NIE PRZEGAP: Papież Franciszek ABDYKUJE? Plotki szerzą się w Watykanie

W dniu, w którym Kongres zgodnie z procedurami miał dopełnić formalności i oficjalnie przeliczyć głosy elektorskie, prezydent wezwał swoich rozjuszonych zwolenników, by poszli na Kapitol, bo jak powtarza od listopada, "wybory zostały skradzione". Tłum posłuchał, a sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli. Doszło do bijatyk z policją, strzelaniny, linczowania policjantów. Zwolennicy Trumpa wdarli się do sali obrad, robili sobie selfies z nogami na biurkach. Przewodził im Jake Angeli (32 l.), znany zwolennik teorii spiskowych, który w futrzanej czapce z rogami na głowie wskoczył za biurko Nancy Pelosi.

NIE PRZEGAP: Wojna ALEXIS z Meghan Markle! To ZABOLI brytyjską księżną

Najazd barbarzyńców skończył się krwawą jatką. Potwierdzono śmierć czterech osób, dwóch kobiet i dwóch mężczyzn. Kobieta zginęła od postrzału w klatkę piersiową, najprawdopodobniej przez policjanta, okoliczności tego zdarzenia nie są jeszcze zane. Druga ofiara spadła z rusztowania. 14 policjantów jest rannych, w tym dwóch ciężko. Na terenie Kapitolu znaleziono dwie bomby rurowe. Zaszokowany rozlewem krwi wiceprezydent Mike Pence, który przewodniczył obradom, nie poddał się. Po przerwie wznowienie liczenie głosów elektorskich kolejnych stanów, a wiceprezydent odmówił uznania nieważności wyborów, odwracając się od swojego szefa. Kongres w czwartek około godziny 10 rano czasu polskiego oficjalnie zatwierdził zwycięstwo Bidena. W Waszyngtonie wprowadzono stan wyjątkowy i godzinę policyjną. Światowe rządy wyrażają zaniepokojenie sytuacją w USA. Trump nie potępił rozruchów. Nazwał ich sprawców "patriotami", na szczęście po paru godzinach wezwał ich też, by się rozeszli i zachowali spokój oraz respektowali prawo. Na razie sytuacja na Kapitolu wróciła do normy. Tymczasem Trump wygłosił oświadczenie. 

Stwierdza w nim, że 20 stycznia opuści Biały Dom, choć wcześniej CNN powołując się na prezydenckich doradców informował, że Trump może odmówić oddania władzy. Jednak nie zapowiada złożenia broni! "Mimo że całkowicie nie zgadzam się z wynikiem wyborów, a fakty przemawiają na moją korzyść, to 20 stycznia nastąpi spokojne przekazanie władzy. Zawsze powtarzałem, że będziemy kontynuować naszą walkę o to, by liczono tylko legalne głosy. Chociaż wydarzenia te oznaczają koniec najwspanialszej pierwszej kadencji prezydenckiej w dziejach, to tylko początek naszej walki o to, by ponownie uczynić Amerykę wielką" - głosi oświadczenie Trumpa.

Sonda
Czy po wydarzeniach na Kapitolu popierasz Trumpa?
Zamieszki w USA. Dantejskie sceny przed Kapitolem

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki