Naukowcy zaczęli przeprowadzać in vitro z wykorzystaniem DNA trzech osób. Urodziło się już ośmioro takich dzieci
Pozytywny przełom w medycynie czy pójście o krok za daleko? W Wielkiej Brytanii trwa dyskusja na temat nowej metody przeprowadzania zabiegów sztucznego zapłodnienia. Naukowcy z Newcastle Fertility Centre przeprowadzają niektóre in vitro z wykorzystaniem DNA trojga, a nie dwojga osób – biologicznej matki i ojca oraz anonimowej dawczyni komórki jajowej. To już nie faza eksperymentalna, bo na świat przyszło dzięki tej metodzie ośmioro dzieci, czterech chłopców i cztery dziewczynki, w tym para bliźniąt. Po co takie skomplikowane zabiegi? Chodzi o zmniejszenie ryzyka pojawienia się u dziecka pewnych chorób, zwanych mitochondrialnymi, ale sprawa wywołała wiele dyskusji. Choroby mitochondrialne dziedziczy się wyłącznie po matce. Prowadzą do poważnych, nieuleczalnych uszkodzeń mózgu, niewydolności serca, wątroby, mięśni, a nawet śmierci dziecka wkrótce po narodzinach.
Na czym polega metoda „trojga rodziców”? Kontrowersyjne in vitro po nowemu
W klasycznej wersji zapłodnienie in vitro polega na połączeniu komórki jajowej matki i nasienia ojca poza organizmem kobiety. W tym przypadku zastosowano jednak procedurę znaną jako mitochondrial replacement therapy (MRT) – terapię zastępowania mitochondriów. Polega ona na przeniesieniu jądra komórkowego z komórki jajowej matki do komórki jajowej dawczyni, z której wcześniej usunięto własne jądro. Ta nowa „hybrydowa” komórka zostaje następnie zapłodniona nasieniem ojca. Efekt? Dziecko dziedziczy 99,9 proc. DNA od swoich biologicznych rodziców, a 0,1 proc. – mitochondrialne DNA – od dawczyni. Tym sposobem w biologicznym sensie ma troje rodziców.