kolizja, wypadek drogowy — Autor: materiały prasowe

Szokujący pomysł rządu. Kara ŚMIERCI za spowodowanie wypadku drogowego?!

PMar

2018-08-07 11:56

Różne są metody na walkę z piractwem drogowym, ale czegoś tak restrykcyjnego chyba jeszcze nie było. Rząd w Bangladeszu rozważa właśnie możliwość wprowadzenia kary śmierci dla każdego, kto spowoduje poważny wypadek drogowy. O fakcie tym poinformował urzędnik z tamtejszego ministerstwa sprawiedliwości. Motywacją urzędników są trwające od kilku dni protesty w stolicy kraju, Dhace. Protestujący żądają zmian w prawie po tym, jak 29 lipca rozpędzony prywatny autobus wjechał w grupę nastolatków, powodując śmierć dwójki z nich.

Najnowsze z działu

Alarmujące doniesienia

Radioaktywne skażenie w Rosji?! "Przenosi się na sąsiednie regiony"

Sensacja w USA

Szok! Wyrok Harveya Weinsteina unieważniony! "Płakał łzami radości"

Wojna na Ukrainie

"Era pokoju w Europie dobiegła końca". Minister mówi o "większej pomocy w walce z Rosją"

łzy same cisną się do oczu

Pogrzeb Polaka zamordowanego w Szwecji. Na uroczystości zaśpiewała zwyciężczyni Eurowizji. "To jest mój prezent dla was"

Horror w szkole

Nauczycielka dźgnięta nożem przez 13-latkę! "Krew była wszędzie"

W obecnie obowiązującym prawie maksymalna kara wynosi 3 lata więzienia. Od 9 dni manifestujący, rozgoryczeni obywatele domagają się jego zaostrzenia. W rozmowie z agencją Reutersa pragnący zachować anonimowość urzędnik z ministerstwa sprawiedliwości Bangladeszu miał przyznać, że rozważane jest nawet wprowadzenie największej z możliwych kar. Jak zdradził: - W poprawce zaproponowano wprowadzenie najwyższego wymiaru kary, jeśli dochodzi do zabicia w wypadku. Jak dodał, władze zastanawiając się nad zmianami w prawodawstwie zwróciły uwagę na dużą rozpiętość w karaniu na świecie - od 14 lat więzienia w ekstremalnych przypadkach w Wielkiej Brytanii, do dwóch lat w sąsiednich Indiach.

Przeczytaj także:

Sąd się ugiął! Kara śmierci dla kobiety, która zabiła w samoobronie męża-gwałci…

W rozmowie z Reutersem jeden z protestujących, student tamtejszej politechniki ocenił, że problemem nie jest jednak tylko kodeks karny, a w dużej mierze prawo transportowe. Skeikh Shafi, który sam stracił trzy lata temu brata w wypadku drogowym, przekonywał, że np. kierowcy autobusów nie mają stałej pensji a jedynie prowizję od liczby zabranych pasażerów. To sprawia, że zabierają oni często zbyt dużą liczbę pasażerów i chcą jak najszybciej ukończyć dany kurs, aby rozpocząć kolejny. Jak stwierdził mężczyzny: - Naszym żądaniem jest, aby kierowcy mogli pracować maksymalnie 10 godzin. System oparty na prowizjach musi zostać wyeliminowany.