Donald Trump nie chce znieść ceł i stawia żądania. "Mamy deficyt z Unią Europejską w wysokości 350 miliardów dolarów i szybko zniknie, (...) będą musieli kupować od nas energię"
Donald Trump przy pomocy swoich ceł robi, co się da, żeby zaszantażować świat, mieć wszystkich w garści, pociągać za sznurki bez konkurencji w postaci Chin i przenieść produkcję do USA, industrializując kraj. Jak tłumaczy, chodzi mu o sprawiedliwą wymianę handlową, ale w świecie Trumpa sprawiedliwość musi być po jego stronie, a z kosztami swoich ruchów w ogóle się nie liczy. Cłami wywołał zamieszanie na świecie, ogłaszanie w mediach końca epoki globalizacji i panikę na giełdzie, a teraz stawia żądania. Powtarza, że chce pieniędzy, także od Europy. Domaga się, byśmy kupowali od USA nie tylko gaz, ale i energię. "Te relacje muszą być uczciwie, wzajemnie. (...) A nie są uczciwe. Mamy deficyt z Unią Europejską w wysokości 350 miliardów dolarów i szybko zniknie. I jednym z powodów w jaki to może łatwo i szybko zniknąć, jest to, że będą musieli kupować od nas energię, ponieważ jej potrzebują. Będą musieli ją od nas kupować. Mogą ją kupić. Możemy zbić 350 miliardów dolarów w ciągu jednego tygodnia. Muszą kupić i zobowiązać się do zakupu podobnej ilości energii" - mówił Trump.
"Robimy ogromne postępy (w negocjacjach) z wieloma krajami"
Prezydent USA Donald Trump powiedział, że propozycja Unii Europejskiej zniesienia ceł na towary przemysłowe w handlu z USA nie jest wystarczająca. Wykluczył zawieszenie ceł, choć stwierdził, że w negocjacjach w ich sprawie z różnymi państwami dokonują się "wielkie postępy". "Nie mam nic przeciwko temu, żeby doprowadzić to (cła) do końca, bo widzę piękny obraz na końcu, ale robimy ogromne postępy (w negocjacjach) z wieloma krajami, a kraje, które naprawdę nas wykorzystały, teraz mówią: Proszę, negocjujmy. Wiesz dlaczego? Ponieważ mocno obrywają z powodu tego, co się dzieje. Są mocno bici. Są dewaluowani jako kraje" - twierdził Trump. Ceł na Rosję nie nakłada, bo jak tłumaczy, "w praktyce nie robi interesów z Rosją, bo są na wojnie".
Chiny nie chcą się ugiąć. "Jeśli Stany Zjednoczone będą upierać się przy swoim, Chiny będą im towarzyszyć do końca"
Tymczasem Chiny przyjęły nieugiętą postawę wobec żądań Trumpa. Kiedy ten w odpowiedzi na wprowadzenie ceł wzajemnych przez Pekin zagroził nowymi cłami, wynoszącymi 104 proc., nic się w tej kwestii nie zmieniło. Rzecznik ministerstwa handlu w Pekinie nazwał decyzje prezydenta USA Donalda Trumpa "błędem na błędzie" i "typowymi jednostronnymi działaniami hegemonicznymi". "Jeśli Stany Zjednoczone będą upierać się przy swoim, Chiny będą im towarzyszyć do końca. Presja i groźby nie są właściwym sposobem radzenia sobie z Chinami" - stwierdził chiński rzecznik.