Stany Zjednoczone ogarnęła fala protestów po śmierci czarnoskórego 46-letniego Georg’a Floyda, który w poniedziałek został uduszony przez 19-letniego policjanta podczas interwencji w jednym ze sklepów w Minneapolis. Amerykanie wyszli na ulice, by zaprotestować w obronie Afroamerykanina i innych, którzy zginęli z rąk policji. Na początku dochodziło do demonstracji, a tłum skandował, by ścigać gliniarzy-morderców oraz zwracał uwagę na rasizm wśród funkcjonariuszy.
Podczas protestów zginęły cztery osoby. Pierwsza zginęła w piątek w Minneapolis, kiedy pokojowa manifestacja znowu przerodziła się w zamieszki. Podczas strzelaniny pod lombardem zginął 43-letni Calvin L. Horton Jr.. Również w piątek w Detroit zginął 21-latek. Siedział w swoim samochodzie, kiedy tłum opanowywał ulice. W sobotę kolejne dwie osoby zginęły. To mężczyzna z miejscowości St. Louis w stanie Missouri oraz mężczyzna z Indianapolis.
W trzech miastach zdecydowano się na wprowadzenie godziny policyjnej. W Los Angeles burmistrz poinformował, że zakaz wychodzenia z domu obowiązuje od godz. 20.00 do godz. 5.30.