Ciągle ma przed oczami uśmiechniętą twarz syna. Wieczorem wybierał się na mszę przygotowującą do bierzmowania. Dochodziła godz. 23, nabożeństwo się skończyło. Radek wspólnie z kolegami wracał do domu. Jechali na trzech skuterach. Nagle doszło do tragedii. Policyjny radiowóz potrącił Radka. - Uderzyli w niego z dużą prędkością. Przeleciał w powietrzu 21 metrów! Zmarł w wyniku obrażeń głowy - opisuje pani Grażyna.
Wyjaśnianie przyczyn wypadku ciągnęło się prawie dwa lata. - Policjanci potrącili syna, wyprzedzając go. Robili to przekraczając podwójną ciągłą, przy ograniczeniu prędkości - Grażyna Bielec relacjonuje ustalenia biegłych. Funkcjonariusze tłumaczyli się, że... właśnie ruszyli w pościg za autem, które nieprawidłowo wyprzedziło chłopców jadących na skuterach. To wystarczyło. Śledztwo zostało umorzone, bo prokuratura nie doszukała się znamion przestępstwa w postępowaniu policjanta prowadzącego radiowóz. Ale na tym nie koniec.
Zobacz też: Tragiczna śmierć w krakowskim seminarium! Policja znalazła ciało 25-letniego kleryka!
Teraz Grażyna Bielec dostała pismo, z którego wynika, że policja domaga się odszkodowania za uszkodzony radiowóz. St. asp. Dorota Głazowska-Krzywdzik z policji w Ustrzykach Dolnych tłumaczy, że to standardowa procedura. - Po zakończonym postępowaniu wystąpiliśmy do firmy ubezpieczeniowej o dokonanie oględzin radiowozu i naprawienie szkody. A ta zwróciła się do właściciela skutera, ponieważ szkoda będzie naprawiana z jego polisy - mówi. - To oznacza, że za zabicie mojego dziecka muszę jeszcze zapłacić - łapie się za głowę pani Grażyna.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail