Chcę być jak Kubica

2007-11-09 20:35

Ma dopiero 15 lat, ale eksperci już widzą w nim jednego z najlepszych kierowców młodego pokolenia. Syn polskich emigrantów z Koszalina ma w życiu tylko jeden cel: Formułę 1.

Kevin Mirocha urodził się w Hamm, na zachodzie Niemiec. W dzieciństwie często bywał jednak u rodziny w Koszalinie. Tam, na torze kartingowym, jako 4-latek po raz pierwszy usiadł za kierownicą.

- Wkrótce nic innego dla niego się nie liczyło - wspomina jego ojciec, Ryszard Mirocha.

Na torze w Koszalinie Kevin nie tylko złapał wyścigowego bakcyla. Tam także po raz pierwszy spotkał Roberta Kubicę (23 l.).

- Nigdy nie ścigaliśmy się ze sobą, przecież kiedy ja miałem 6 lat, on miał 13 - opowiada młody kierowca. - Ale często patrzyłem, jak jeździ. Do dziś stawiam go sobie za wzór...

Trafił do BMW

Cztery miesiące temu, podczas wyścigu o Grand Prix Europy na torze Nuerburgring, Mirocha spotkał się z Robertem Kubicą.

- Powiedział, że mnie pamięta i życzy mi wszystkiego dobrego - opowiada "Super Expressowi" Kevin.

Obu kierowców bardzo wiele różni. Robert Kubica przez wiele lat musiał sobie radzić sam. Do Formuły 1 trafił bez pomocy sponsorów. Tymczasem Kevin już jako 14-latek nie musiał się o nic martwić. Rok temu razem z 30-osobową grupą młodych kierowców wziął udział w specjalnym obozie, organizowanym przez BMW w Hiszpanii. Po dwóch tygodniach testów, badań i rozmów firma wybrała czterech najbardziej obiecujących, którzy w zamyśle BMW mają za kilka lat trafić do Formuły 1. Wśród nich był Kevin Mirocha.

Od tego czasu pochodzący z Polski kierowca ma zapewnione szkolenia, finansowanie treningów, naukę angielskiego, a nawet specjalne kursy, które mają go przygotować do kontaktów z mediami. BMW zapewnia też Kevinowi starty.

- Jestem najmłodszym zawodnikiem w Formule BMW, niektórzy mają nawet 10 lat więcej ode mnie - zdradza Mirocha. - W pierwszym sezonie staram się zebrać jak najwięcej doświadczenia. W przyszłym roku będę już chciał powalczyć o zwycięstwo w serii.

Plan na kolejne lata jest prosty: zwycięstwo w Formule BMW, potem starty w Formule 3, serii GP2 i wreszcie w Formule 1.

- Wiem, że wszyscy o tym marzą, ale zdaję sobie też sprawę ze swoich umiejętności - tłumaczy Kevin Mirocha. - Czeka mnie długa droga, ale wierzę, że jej

koniec jest w Formule 1.

Dodali mu skrzydeł

W umiejętności Kevina wierzy nie tylko on sam i jego rodzina. BMW przeznacza na jego szkolenie i starty setki tysięcy euro rocznie. W rozwój kariery 15-latka zaangażował się także Red Bull.

- Już po kilku startach w Formule BMW zgłosił się do nas przedstawiciel Red Bulla i zaproponował kontrakt - zdradza Ryszard Mirocha. - Od pieniędzy ważniejsze jest teraz to, że są ludzie, którzy wierzą, że Kevin może trafić do F1 i są skłonni wydawać na to duże pieniądze. Postaramy się ich nie zawieść.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki