W moim domu rządzą zwierzęta

2009-07-24 7:00

W domu Katarzyny Nazarewicz z telewizyjnej Jedynki najważniejsze są zwierzęta. Trzy psy - jamnik Fernando i dwa kundle, Edek i Czesio oraz kotki: biała syjamka Helenka i persica Ryszarda, zwana Rysiunią. Nie brakuje w nim też rodzinnych pamiątek i lamp zrobionych przez jej męża.

A o wszystkim szefowa redakcji społeczno-poradnikowej TVP 1 opowiedziała "Super Expressowi", który zaprosiła do swojego domu.

- Kiedyś mieszkaliśmy w blokach na Ursynowie, jak większość osób, które migrowały z centrum Warszawy. Ja urodziłam i wychowałam się w domu przy placu Konstytucji, mieszkałam tam wiele lat i zdecydowanie zmęczyłam się życiem w samym centrum - opowiada Nazarewicz.

Gdy jej dwaj synowie Michał i Wiktor stali się samodzielni i nie musieli mieć pod ręką przedszkola, szkoły, lekarzy - Kasia wraz ze swoim mężem Janem Sosińskim, reżyserem telewizyjnym, przeniosła się właśnie na Ursynów.

Z wielkiego blokowiska znowu postanowiła przenieść się w bardziej ciche miejsce, czyli do Pyr przed Piasecznem.

- Znowu okazało się, że to ciche miejsce w bardzo szybkim tempie stało się Warszawą. Wiedzieliśmy już, że nie chcemy mieszkać na zamkniętym osiedlu, ale w taki sposób, który da nam własne życie i wolność - mówi Nazarewicz.

Obydwoje zaczęli szukać właśnie takiego miejsca. Pierwszym, w jakie trafili i poczuli, że to jest to, była miejscowość Złotokłos.

Ziemia, na której dzisiaj znajduje się ich dom, należała do ich przyjaciela, nieżyjącego już dziennikarza Andrzeja Goszczyńskiego. Kiedyś było tu letnisko Narodowego Banku Polskiego. Do dziś wiosenny sezon rozpoczyna przejeżdżająca niedaleko od ich domu zabytkowa kolejka wąskotorowa.

- To była typowa letniskowa miejscowość podwarszawska. Ludzie przyjeżdżali tu na początku lata i wyjeżdżali jesienią, a przy okazji sadzili drzewa. Stąd piękne klony, dęby, kasztanowce i drzewa akacjowe przed naszym domem - mówi Kasia.

Dom powstał na podstawie gotowego projektu, ale część domu pomógł im doprojektować znajomy architekt. Urządzali go wspólnie.

- W tym domu jest dużo naszego rodzinnego stylu. Mamy bardzo dużo pamiątek z domów dzieciństwa Janka i mojego. Kiedy traciliśmy bliskich, przybywały nam kolejne pamiątki. Wielka biblioteka należała do ojca Janka, piękna jadalnia do moich rodziców. To takie rzeczy, które mają swoje życie i w pewnym momencie do nas wracają - wyjaśnia Nazarewicz.

Kasia nie wyobraża sobie tego domu bez kominka. Kocha też lampy, które robi jej mąż, i te naftowe, które kolekcjonuje. Jednak najważniejsze są zwierzęta. Śmieje się, że w domu to one rządzą, ludzie są na drugim miejscu.

- Najważniejsza jest kotka Helenka, po niej jest jamnik Fernando. Edek, który ma w książeczce wpisane "Laborator", bo jego labradorska rasowa mama się skundliła. Po nim jest Czesio - pies znaleziony na drodze, który niegdyś wszystkiego się bał, oraz kotka Rysia - wymienia Nazarewicz.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki