Jolanta Kwaśniewska: POMAGANIE jest naszym PRZYWILEJEM

2012-04-27 4:00

Moje problemy są niczym w porównaniu z tym, co przeżywają inni – Pani Prezydentowa Jolanta Kwaśniewska mówi nam w 15. rocznicę istnienia fundacji „Porozumienie Bez Barier”. I mocno zachęca, abyśmy przekazywali 1 proc. z naszych podatków organizacjom pożytku publicznego.

– Fundacja, rodzina, telewizja, pisanie książek... Czy mogę zapytać, o której pani wstaje?

– Około godz. 8. Wprawdzie nasz młodszy pies, Kleks, już od 6 rano daje sygnał „wstawać!”, jednak z reguły to ósma jest porą, gdy zaczynamy dzień.

– Wiele osób pomyśli sobie: skąd Pani ma na to wszystko siły? I pewnie posądzi Panią o to, że obsługuje Panią sztab ludzi od wizerunku i nie tylko.

– Odpowiadam sobie na pytania: Jak nie ja, to kto? Jak nie dziś, to kiedy? I działam. Nigdy nie miałam takich osób, nawet w czasach prezydentury męża. Przez tych dziesięć lat nie zdarzyło się, by przy nawet najważniejszych wyjazdach poleciał ze mną ktoś, kto pomalowałby mnie, uczesał, jedną haftkę w sukni dopiął. Myślę, że to bardzo dobrze móc polegać na sobie. Nie mam problemu, by w ciągu dziesięciu minut być gotową do wyjścia. Inaczej jest w fundacji. Tutaj niewielki, ale ogromnie kompetentny i zaangażowany zespół pięknie pomaga mi w realizacji projektów.

– W tym roku mija 15. rocznica istnienia założonej przez Panią fundacji „Porozumienie Bez Barier”. Które z osiągnięć fundacji uważa dziś Pani za kluczowe?

– Było tyle świetnych programów! Kiedy jeden kończyliśmy, wydawało się nam, że po tym nic więcej nie uda się nam już zrobić. Tymczasem po nich powstawały kolejne. Pierwsze pieniądze, które przekazaliśmy w 1998 roku dla Kliniki Onkologii we Wrocławiu, pozwoliły na ufundowanie łóżek do przeszczepu szpiku kostnego. Dzięki temu mogliśmy podwoić liczbę przeszczepów u dzieci w Polsce. Jednak największe pieniądze, 5 milionów złotych, przekazaliśmy na wybudowanie od fundamentów Kliniki Onkologii i Hematologii Dziecięcej w Gdańsku.

– Do końca kwietnia możemy przekazać swój 1 proc. z podatku na wybraną fundację, ale chyba wciąż zbyt mało ludzi dokonuje takiego wyboru. Dlaczego?

– Myślę, że ludzi denerwuje taki imperatyw: „Znowu ode mnie czegoś chcą, a ja w styczniu wrzuciłem już kilka złotych na fundację Jurka Owsiaka”. A przecież przy 1 proc. przekazujemy organizacjom pożytku publicznego pieniądze należne państwu. Jeśli ktoś oddaje w ramach podateku, 10 tys. zł, to 1 proc. dla fundacji wynosi 100 zł. Ilu ludzi musi zawierzyć nam, żebyśmy byli w stanie przekazać szpitalowi kwotę 100 tys. zł?! Śledzimy, jakie są wpłaty na konto naszej fundacji: 2,70 zł, 14,20 zł. Wpłacają ludzie, którzy nie są bogaci. Ale niestety wciąż zbyt mało osób angażuje się w wolontariat w Polsce, jesteśmy w ogonie Europy, co jest bardzo przykre. A przecież pomaganie jest naszym przywilejem, robimy to także dla siebie. Dobro wraca dobrem. Może i my kiedyś znajdziemy się na zakręcie i będziemy musieli liczyć na czyjąś pomoc.

– Ale nie tylko 1 proc. zasila konto fundacji. Wzięła Pani udział w reklamie środka wzmacniającego odporność. Rozumiem, że pieniądze za udział w niej wspomogły fundację.

– Ze spotu reklamowego nakręconego specjalnie w tym celu, całą kwotę przeznaczyłam na doposażenie w aparaturę klinik: Pediatrii, Gastroenterologii i Pediatrii, Pediatrii i Alergologii oraz Pediatrii i Immunologii z Pododdziałem Nefrologii Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.

– Czasem dla każdego przychodzi gorszy dzień, gdy jesteśmy potwornie zmęczeni. Kto lub co jest wtedy dla Pani balsamem?

– Moja rodzina. Mam wspaniałego męża, który jest najlepszym przyjacielem. Jest moja córka Ola, moje dwie siostry i siostra męża. Dla mnie rodzina jest opoką, daje mi siłę. Nawet nasz pies Kleks, który jest jednym wielkim kłębkiem szczęścia, gdy najbardziej zmęczona wracam do domu, potrafi rozbawić do łez. Balsamem jest fundacja. Moje problemy są niczym w porównaniu z kłopotami, z którymi się inni borykają.

– Ma Pani piękną zdolną córkę. Nie jest Pani czasem żal, że tylko jedną?

– Mój mąż śmieje się, że postawiliśmy na jakość, a nie na ilość. Oleńka urodziła się w 1981 roku. Mieliśmy malutkie mieszkanie, spaliśmy na materacach. Kartki, kolejki... Wtedy wydawało mi się, że decyzja o drugim dziecku byłaby nieodpowiedzialna. A potem zmiany w naszym życiu spowodowały, że pomyślałam: „W moim wieku kolejne dziecko?! To niemożliwe!”. Jeśli Ola zdecyduje się na dzieci, będę ją namawiała na dużą rodzinę... Boleję, że w Polsce mamy mały przyrost naturalny, a ja nie podniosłam średniej. Tak, żałuję, że nie mamy więcej dzieci.

– Czy Pani rodzina, choćby tylko o zięcia, wkrótce się powiększy?

– Mam nadzieję, że tak. Absolutnie zostawiam wolną rękę Oli, to jest jej decyzja. Dla mnie najważniejsze jest, by była szczęśliwa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki