PIOTR CYRWU, Rysiek z Klanu - HISTORIA ŻYCIA cz. 1: W PRL-u miałem być agentem

2012-02-26 20:54

Mało kto wie, że popularny Rysio z "Klanu", Piotr Cyrwus (49 l.), szybciej niż aktorem, mógł zostać... agentem specjalnym. Tylko "Super Expressowi" opowiada, w jaki sposób unikał wojska i jak ciężko było mu się dostać do szkoły teatralnej.

Rodzice nie krytykowali mojego wyboru szkoły teatralnej. Może do końca tego nie rozumieli, ale nie krytykowali. Zresztą ja chyba też za pierwszym razem tak dokładnie nie wiedziałem, o co w tym wszystkim chodzi.

Przeczytaj koniecznie: Historia życia Ryśka z "Klanu" - Piotr Cyrwus: Całe dzieciństwo pracowałem w polu

Pamiętam - na egzamin pojechałem w granatowym mundurku z matury. Z mamą, która próbowała dodać mi otuchy. Oczywiście nie dostałem się i tu zaczęły się problemy. Czyhało na mnie wojsko. Chcieli mnie nawet wcielić do służb specjalnych, a ja musiałem mocno się natrudzić, by się im wywinąć. Miałem spotkanie z dzielnicowym w Nowym Targu, któremu opowiadałem, ilu to wujków jest za granicą, a ilu było w partyzantce. Dałem mu jasno do zrozumienia, że raczej będę przeciwko niż lojalnie służył ustrojowi.

Żeby wojsko dalej mnie nie ścigało i żeby nie tracić roku, poszedłem do pomaturalnej szkoły radiorentgenologicznej w Krakowie. Tam poznałem Zofię Kubit, aktorkę, dyrektorkę Centrum Kultury w Nowej Hucie, która bezinteresownie zaczęła przygotowywać mnie do egzaminu wstępnego. Chyba jako jedna z nielicznych wierzyła, że będę aktorem.

Wreszcie przyszedł czas egzaminu, podczas którego bez problemu przechodziłem kolejne etapy. Ale gdy wywieszono listę osób, które się dostały, mnie tam nie było. Dziwne, ale nie rozpaczałem, bo wbiłem sobie do głowy, że dostanę się za trzecim razem. Schodzę więc po schodach, już mam wychodzić, gdy z pokoju wybiega dziekan Edward Dobrzański (81 l.). - Ty się nazywasz Cyrwus? - pyta. - No to pisz podanie, jesteś tuż pod kreską. Napisałem odwołanie i się dostałem.

Patrz też: Piotr Cyrwus: Rolę Ryśka z Klanu rzucam 20 razy dziennie!

Pierwszy rok był siermiężny. Walczono z moim góralskim akcentem i dykcją. Miałem aż dwóch dykcjonistów i tym się różniłem się od innych studentów. Kilku wykładowców jednak bardzo wierzyło we mnie, a ja, przyznam, bardzo potrzebowałem takiego wsparcia. Aktorstwo... To trudny zawód, nie cięż-ki, bo ciężki to mają górnicy. Przychodzi premiera, wielkie brawa, a aktor nie czuje satysfakcji, czuje pustkę. Bo zawsze mógł zagrać lepiej...

Aktorzy często są samotni. Mam żonę aktorkę i mimo to wiele razy "zawodowo" nie rozumieliśmy się. Choć z drugiej strony mój kolega, którego żona nie jest artystką, też mówi: - A czy ty wiesz, jak mnie żona nie rozumie?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki