Bożena Dykiel: Nie znoszę nicnierobienia

2013-07-22 4:00

Aktorka bardzo zapracowana. Często gra role kobiet niezwykle aktywnych i pyskatych. Pamiętna Halinka z serialu "Dom" i Aniołowa z "Alternatywy 4", do dzisiaj kreuje postać Marii Zięby w "Na Wspólnej". Mistrzyni sztuki kulinarnej, ma słabość do dobrych likierów.

Przyszła na świat w domu babci, na wsi, w Grabowie. Jej mama specjalnie przyjechała z Warszawy, by tam ją urodzić. Zaraz potem obie wróciły do stolicy. Ponad 30 lat temu poznała na planie filmowym Ryszarda Kierejczyka. Odtąd są razem na dobre i na złe. Ma na swoim koncie 81 ról w filmach i serialach. I chociaż mogłaby gwiazdorzyć, jest osobą niezwykle skromną. Nie lubi szastać pieniędzmi, nie korzysta z usług stylistek. Fryzurę układa sobie sama. Dziękuje Bogu, że jest aktorką charakterystyczną, a nie amantką. - Bo jako amantka w moim wieku nie miałabym już nic do roboty - podkreśla.

- Wakacje w pełni, a pani na planie filmowym. Jeszcze przed urlopem?

- Ano tak. Ale nie cierpię z tego powodu. Każdą wolną chwilę - niestety, mam ich niewiele - spędzam w swoim ogrodzie. Kontakt z naturą zawsze był dla mnie bardzo ważny. Daje mi siłę, dlatego staram się żyć w zgodzie z naturą. Dbam więc o ten swój ogród, dopieszczam go. I jeśli muszę wyjechać na dłużej niż kilka dni, mam wyrzuty sumienia. Bo wydaje mi się, że moje kwiaty za mną tęsknią. Wprawdzie zawsze ktoś wtedy zostaje, żeby zadbać o roślinki, ale nawet, gdy jest to moja córka, to czuję, że kwiaty i zioła mają mi za złe, że je opuściłam.

- Powiedziała pani kiedyś, że kuchnia powinna pachnieć masłem i czosnkiem, a pokoje - kwiatami. Gdyby ludzie mieli takie pachnące domy, z pewnością żyłoby im się przyjemniej? Przecież zapachy, podobnie jak muzyka, łagodzą obyczaje...

- Oczywiście. Ale nie tylko zapachy. Samo jedzenie również. A kiedy ma się możliwość wykorzystania w kuchni darów natury z własnego ogrodu, to już w ogóle jest super. Ja dodaję do potraw sporo ziół. Spaghetti przyprawione tymiankiem, bazylią przenosi mnie do słonecznej Italii. Wieczorami, gdy jestem w domu, wychodzę do ogrodu i zrywam liście mięty, melisy, pokrzywy. Zaparzam je i po 10 minutach taką herbatkę wypijam. Często ludzie pytają mnie, co robię, czego używam, że tak dobrze wyglądam. A to właśnie zasługa takiej herbatki. Ma ona właściwości upiększające, odmładzające, energetyzujące. Można ją też przyrządzić z suszonych ziół.

- Dzieli się pani z przyjaciółmi darami natury ze swego ogrodu?

- Cieszy mnie, gdy inni się cieszą. Więc tak, nie zapominam o przyjaciołach. Wychodzą od nas obdarowani pękami ziół, chcę, by i oni poczuli smak i zapach Włoch.

- Film, teatr, prowadzenie domu i ogrodu, pisanie książek i jeszcze wiele innych rzeczy. A to wszystko w biegu. Nic dziwnego, że mówią o pani "baba pistolet". Czy ta "baba" bywa kiedyś zmęczona?

- Jak każda inna baba. Ale ja potrafię błyskawicznie się zregenerować. I to w każdym miejscu, w którym się akurat znajduję. Nogi na stół, kilka głębokich oddechów i po chwili już mogę ruszać dalej.

- Zamierza pani gdzieś dalej wyruszyć na urlop?

- Oczywiście, pojadę na urlop, ale jeszcze nie wiem, dokąd. I z pewnością będzie to jakiś aktywny wypoczynek.

- A czy można wypocząć na własnej działce, we własnym ogrodzie, w otoczeniu pięknych kwiatów i ziół?

- Myślę, że tak. Ale to zależy od tego, co się lubi i jak się jest zorganizowanym. Bo jeśli ktoś nastawia się podczas urlopu na nicnierobienie, a jest osobą pracowitą, to raczej nie wypocznie w ogródku. Bo zawsze będzie w nim coś do zrobienia. Choćby listki podskubać.

- Pani nie znosi nicnierobienia...

- Nawet sobie nie wyobrażam takiego stanu, również podczas urlopu. Jeśli jednak ktoś tak lubi, to czemu nie. A urlop we własnym ogrodzie też może być udany, chociaż ja wolę ten czas spędzić w innym miejscu. Żeby potem tym chętniej wrócić do swoich roślinek.

- Dziękuję za rozmowę.

Bożena Dykiel

Zodiakalna Panna, ur. w 1948 roku, w Grabowie. W 1971 r. ukończyła warszawską PWST. W czasie studiów występowała w STS-ie (Studencki Teatr Satyryków), a w latach 1972-1985 była aktorką Teatru Narodowego w Warszawie. Długo mówiło się o jej występie w "Balladynie", kiedy to wjechała na scenę, na motocyklu. Na ekranie debiutowała w 1972 r. w filmie "Trzeba zabić tę miłość". W tym samym roku zagrała u A. Wajdy w "Weselu" pamiętną rolę Kaśki. Równie wspaniałą kreację stworzyła dwa lata później w "Ziemi obiecanej" jako Mada Muller. Trudno wymienić wszystkie z 81 jej ról filmowych. W każdej z nich była wyjątkowa. Prywatnie żona Ryszarda i mama dwóch dorosłych córek, Marii i Zofii.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki