Ślub od pierwszego wejrzenia. Grzegorz padł ofiarą manipulacji Ani? WYWIAD Ewy Wąsikowskiej

2018-04-04 10:00

Programy telewizyjne kojarzące pary cieszą się coraz większą popularnością. Ich uczestnicy skaczą na głęboką wodę pobierając się z obcymi sobie osobami. Ostatnio głośno było na temat emocjonalnej wypowiedzi Ani Wróbel (26 l.), bohaterki programu „Ślub od pierwszego wejrzenia”, która od roku chce się rozwieść z Grzegorzem Zygadło (30 l.). Kobieta twierdzi, że mąż to utrudnia. A jak on widzi całą sprawę?

Ślub od pierwszego wejrzenia 2

i

Autor: Ślub od pierwszego wejrzenia/facebook Anna i Grzegorz to para skojarzona w programie Ślub od pierwszego wejrzenia 2.

- W zeszłym tygodniu spore zamieszanie w mediach i na portalach społecznościowych wywołał wpis pańskiej żony Ani Wróbel, która pełnych emocji słowach obwiniała pana o to, że mimo iż od nagrania programu „Ślub od pierwszego wejrzenia” minął rok, nadal nie macie rozwodu. Jak się pan odniesie do jej słów?

- Cały ten artykuł na „Pudelku”, łącznie z wypowiedziami Ani, sprawiają wrażenie, jakbym to ja był odpowiedzialny, wręcz winny temu, że nie dostaliśmy jeszcze rozwodu. Natomiast to sąd wyznaczył termin pierwszej rozprawy dopiero na rok po ślubie. Nikt nie miał na to wpływu. Tak samo jak na odroczenie terminu ogłoszenia wyroku ani ja, ani Ania, ani nasi adwokaci nie mieliśmy wpływu. Znowu – to sąd o tym decyduje. Poza tym nie rozumiem skąd u Ani pomysł, że sąd wyda wyrok od razu, bezpośrednio po 20-minutowej rozprawie.

- Ania zasugerowała, że sprawa się przeciąga. Czekają Was kolejne zeznania?

- Sąd jasno zaznaczył, że na kolejnej rozprawie, która odbędzie się 10 kwietnia nie będziemy musieli nawet być osobiście, ponieważ będzie to już tylko ogłoszenie decyzji.

- Pańska żona miała pretensje o to, co mówił pan przed sądem. Dała do zrozumienia, że był pan zbyt wylewny w swoich wypowiedziach. Do czego tak naprawdę doszło na sali sądowej?

- Jeśli chodzi o charakter moich zeznań, to jak wiadomo w sądzie zeznaje się pod przysięgą prawdomówności, a także cała sprawa jest nagrywana przez kamery sądowe, wiec wszystko, co zeznałem było rzeczowe i zgodne z faktami. Starałem się być delikatny w swoich wypowiedziach, żeby nie zranić kolejny raz uczuć Ani. Na rozprawie mówiłem TYLKO o rzeczach istotnych dla sprawy, odpowiadałem na pytania sądu. Gdybym mówił o rzeczach nieistotnych, sąd po prostu by mi przerwał i kazał to pominąć.

- Dlaczego więc Ania nazwala pana „debilem”?

- Negatywnych, wulgarnych, obraźliwych komentarzy w internecie pojawia się wiele. Moje zdanie jest takie, że forma takich wypowiedzi, nawet jeśli są skierowane pod moim adresem, świadczy nie tyle o mnie, co o osobach wypowiadających się w ten sposób.

- Skąd pana zdaniem u niej te emocje? Wydawałoby się, że to, co było między wami, to dawno zamknięta sprawa.

- Moim zdaniem Ania zareagowała tak emocjonalnie, ponieważ bardzo zależy jej na rozwodzie, a przy okazji, jak widać z jej wypowiedzi traktuje mnie bardzo przedmiotowo, więc nie miała skrupułów, by swoje trudne emocje wyrzucić w moim kierunku. Może wróciły Ani jakieś trudne wspomnienia, w końcu nie widziała mnie od roku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki