Opinie Super Expressu. Prof. Stanisław Gomułka: Rosja na bombie zegarowej

i

Autor: Andrzej Lange Prof. Stanisław Gomułka

Prof. Stanisław Gomułka: To może oznaczać kryzys

2016-09-15 4:00

"Super Express": - Rząd ogłosił, że minimalne emerytury będą wynosić 1000 zł. Wielu Polaków, którzy pobierają najniższe świadczenia, pewnie się ucieszy. Co na to ekonomista? Prof. Stanisław Gomułka: - Cóż, ani nie jest to radykalna podwyżka, ani nie dotyczy wszystkich emerytur. Otrzyma ją tylko część emerytów, ci, którzy dostają najniższe świadczenia. Zwróćmy uwagę, że ta inicjatywa skierowana jest także do emerytów, których świadczenia wypłacane są w KRUS. Tam emerytury czy renty są znacznie niższe niż wypłacane z FUS. Należy więc traktować to jako swego rodzaju nagrodę.

- Dla kogo?

- Dla elektoratu wiejskiego, który udzieliło poparcia PiS w ostatnich wyborach. Można to traktować także jako inwestycję polityczną na przyszłość, by w następnych wyborach mieszkańcy wsi także głosowali na rządzącą partię. To mieszkający na obszarach wiejskich emeryci zyskają więcej na tych zmianach.

- Rząd stać na takie "inwestycje"? Wiemy, że ciągle brakuje pieniędzy w systemie emerytalnym.

- Jeśli chodzi o mieszkańców wsi, to nie jest to aż tak duża grupa. Niemniej, to ciekawe pytanie, bo pani minister na razie nie mówiła nic o podwyższeniu składek emerytalnych. Już dziś wiele miliardów złotych na emerytury pochodzi nie ze składek, ale z dofinansowania z budżetu państwa.

- Skąd budżet je weźmie?

- Myślę, że w kręgu decyzyjnym PiS nadal jest nadzieja na to, że uszczelnienie systemu podatkowego przyniesie dziesiątki miliardów złotych. Owszem, są podstawy, by mieć takie nadzieje, ale więcej tu niepewności, czy rzeczywiście aż tyle pieniędzy, potrzebnych przecież na wiele projektów PiS, uda się znaleźć. Dotychczasowe próby uszczelniania systemu podatkowego, czy tej, czy poprzedniej ekipy, nie są zbyt skuteczne. Ale kto wie, może w najbliższych latach będzie lepiej.

- Na razie jedynym sposobem na znalezienie pieniędzy będzie więc zapożyczanie się, by zapewnić płynność systemowi emerytalnemu?

- Jeśli próby uszczelniania się nie powiodą, to rząd stanie przed dylematem - albo wycofa się z tych obietnic, albo zadłużamy państwo, ryzykując wejście w strefę nadmiernego deficytu budżetowego. Już w tej chwili rząd wycofał się z niektórych obietnic i jest pytanie, co dalej. Kierownictwo PiS chodzi po bardzo cienkim lodzie, a żeby było jeszcze gorzej, przez efekt cieplarniany jego warstwa jeszcze bardziej topnieje. Zasadnym jest więc pytanie, czy ten lód się nie załamie.

- A załamie się?

- W sferach rządowych mamy do czynienia z akceptacją dużego ryzyka finansów publicznych. Akceptacją dyktowaną przez względy polityczne. A czym to się zakończy, trudno powiedzieć. Istnieje ryzyko, że może się to zakończyć kryzysem finansowym, a co za tym idzie - kryzysem politycznym.

- A może warto to ryzyko podjąć? Czy te podwyżki zarówno ze społecznego punktu widzenia, jak i ekonomicznego, nie są warte małego hazardu?

- Na pewno te podwyżki nie dadzą efektu napędzającego gospodarkę. To raczej będzie hamować gospodarkę, tak samo zresztą jak obniżenie wieku emerytalnego, które zbliża się wielkimi krokami. Nie bez powodu przecież ministrowie Morawiecki i Szałamacha głosowali przeciwko obniżeniu wieku emerytalnego. Będzie to bowiem oznaczać zdjęcie z rynku pracy bardzo dużej liczby osób, i automatycznie przełoży się na niższe dochody budżetowe i większe wydatki. Jeśli połączy się to z podniesieniem emerytur minimalnych, to wydatki będą jeszcze większe. A nie pomoże to emerytom jako całości. Większość z nich i tak nie zyska więcej, a przez działania PiS w obszarze ubezpieczeń społecznych może wręcz doprowadzić do zmniejszenia się świadczeń większości z nich.

Zobacz: Mirosław Skowron: Dlaczego umierają za "Hankę"?