Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Radku, ja ci to wyjaśnię

2015-10-23 4:00

"Dwa dni do ciszy wyborczej i kolejne taśmy. Czy jest jeszcze ktoś, kto uwierzy, że nie jest to akcja w interesie PiS?" - żalił się w środę wieczorem na Twitterze Radosław Sikorski. Chodziło mu o opublikowanie przez Telewizję Republika kolejnych nagrań z restauracji Sowa i Przyjaciele oraz Polskiej Rady Biznesu, których głównym aktorem jest nieżyjący już Jan Kulczyk. Później Sikorski napisał jeszcze: "Minister spraw zagranicznych wysłuchuje ambitnych planów ekspansji biznesowej na rynki ościenne w kluczowej dziedzinie energetyki. Skandal". Bo faktycznie, Kulczyk oznajmiał Sikorskiemu w czasie audiencji, jakiej mu udzielił, co chciałby zrobić - co kupić i na jakie rynki wejść.

Zatem - zdaniem byłego szefa MSZ - jedyny problem to ten, że ktoś śmiał nagrać układanie się władzuchny z oligarchą. Nie jest dla Sikorskiego problemem, że minister spotyka się z krezusem w restauracji zamiast oficjalnie w swoim gabinecie, robiąc następnie ze spotkania notatkę. Nie jest też dla niego problemem, że szef NIK Krzysztof Kwiatkowski rozmawia z Kulczykiem prywatnie o mającej nastąpić prywatyzacji firmy Ciech, choć NIK ma dopiero tę prywatyzację skontrolować. Nie martwi Sikorskiego, że w całej sprawie nie ma mowy o jakiejkolwiek konkurencji przy sprzedaży ważnej firmy, a jedynie o tym, czy "Kierownik" (czyli Donald Tusk) dał zgodę. Skoro dał, to wszystko w porządku, Janek może kupować. No i oczywiście w żaden sposób Sikorskiego nie niepokoi, co mówi Kulczyk: że gdyby Tusk wcześniej wyciął Mariusza Kamińskiego, szefa CBA, to afer by nie było. A dokładniej - czego już Kulczyk nie mówi, bo nie musi - nie miałby ich po prostu kto wykryć.

Ja rozumiem, że po latach wewnątrz układu Sikorski może już nie rozumieć, w czym leży kłopot. Ale ja mu to chętnie po starej znajomości wytłumaczę. I w zamian nie chcę nawet zaproszenia na obiad z ośmiorniczkami - szczególnie że znając Sikorskiego, pewnie zostawiłby mnie z rachunkiem.

Otóż, drogi Radku (wszak byliśmy na "ty", prawda?), państwo normalne to takie, gdzie wszyscy grają na równych prawach. Czy chodzi o przetarg na kopanie rowów melioracyjnych w Pcimiu, czy o prywatyzację państwowego giganta. Państwo nienormalne to takie, gdzie członkowie rządu i wysokiej rangi urzędnicy przybiegają do restauracji na wezwanie jednego z oligarchów i tam w ukryciu konsultują z nim jego biznesowe plany.

Na takich zasadach działało - i w dużej mierze nadal działa - państwo ukraińskie. Jak na ironię NIK pod kierownictwem Krzysztofa Kwiatkowskiego miał pomagać Ukraińcom w stworzeniu nowoczesnych procedur kontrolnych. Wygląda jednak na to, że nauka poszła w odwrotną stronę.

Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Nie należy zaniedbywać nauki o pięknie