Matthew Tyrmand

i

Autor: Facebook

Matthew Tyrmand: Polacy nie chcą uchodźców

2015-10-23 17:33

Kryzys migracyjny (dziś zawsze jest jakiś „kryzys” w unijnej krainie fantazji) i silny polski opór wobec narzuconych przez Brukselę kwot uchodźców jest dla mnie dowodem, że Polska przesuwa się w we właściwym kierunku – ku centroprawicy. Nie mylmy jej z PO, która tylko określa się jako centroprawica. Dobrze, że Polacy zwracają się ku konserwatyzmowi jako jedynej racjonalnej filozofii politycznej, która potrafi stawić czołowo problemom spowodowanym przez kilka pokoleń zdziecinniałych elit europejskiej lewicy. Ci egoistyczni i krótkowzroczni nepotyczni ideolodzy pogrążyli europejską gospodarkę, społeczną spójność, rządy prawa i narodową suwerenność, mając na celu zniesienie granic, zniszczenie patriotyzmu, pluralizmu opinii i konkurencji.

Różnica w podejściu do kryzysu migracyjnego między Polską a Niemcami oraz innymi krajami o podobnym stosunku do uchodźców jest uderzająca. Kierując się zdrowym rozsądkiem i instynktem przetrwania, który wykształcił się przez wieki obcej okupacji i opresji, Polacy zdecydowanie odrzucają zaordynowane przez Brukselę przyjmowanie obcokrajowców do swojej ojczyzny. Tym bardziej, że ci ludzie dowiedli – co doskonale widzieliśmy – że nie podzielają naszych wartości i w większości przypadków przybywają do Europy ze względów ekonomicznych (dlatego Polska jest tylko przystankiem na drodze na zieleńsze i hojniejsze socjalistyczne pastwiska). Ci ekonomiczni partyzanci prawdopodobnie mają w swoich szeregach tych, którzy zechcą nas wysadzić w powietrze, licząc na pośmiertną nagrodę w postaci sześciu tuzinów dziewic.

Wielu Polaków w reakcji na decyzje swoich wazeliniarskich wobec Brukseli i Berlina elit postanowiło zaprotestować. Boją się, że zmuszanie do przyjęcia ludzi, którzy nie chcą się integrować, doprowadzi do katastrofy. Co więcej, dla wszystkich racjonalnych Polaków jest jasne, że polska gospodarka nie stworzyła wystarczająco dużo miejsc pracy i odpowiedniego systemu opieki społecznej, żeby iść śladem Skandynawii. Skandynawii, w której Szwecja stała się stolicą gwałtu półkuli północnej, a w skali globalnej wyprzedza ją pod tym względem jedynie Lesotho – zapyziała enklawa w Republice Południowej Afryki, której nikt nie chciałby naśladować.

Oczywiście, lewica potępiła jakiekolwiek protesty przeciwko napływowi muzułmańskich imigrantów, uważając je za rasistowskie, a nawet próbowała – jak prezydent Warszawy – ścigać protestujących za „mowę nienawiści”. A przecież obywatele chcieli jedynie ochronić ojczyznę przed wymuszonym przyjmowaniem wrogich uchodźców. Jeśli więcej niż kilku imigrantów będzie pełnymi złości nieżonatymi mężczyznami w wieku poborowym z iPhone'ami w ręku, którzy wykrzykują „Allahu akbar” za każdym razem, kiedy znajdą się w obiektywie kamer telewizyjnych, to Polska będzie musiała zmierzyć się z nowym problemem społecznym, którego ani nie chce, ani nie potrzebuje. Naturalny instynkt obywatela, który chce, by granice jego państwa były strzeżone, nie może zostać zlekceważony jako „mowa nienawiści” przez uczciwych socjologów i dziennikarzy.

Nigdy nie potępiałem „mowy nienawiści”, bo uważam, że poza wszystkim potrafi ona ożywić dyskusję. Stara śpiewka „postępowej” lewicy z Czerskiej, Wilanowa i Konstancina, a także zepsutych kleptokratów z PO, którzy robią wszystko, żeby wkraść się w łaski Brukseli (licząc, że pewnego dnia zrabowane w Polsce łupy zamienią na euro), w końcu się zużyła. Polacy pragną debaty w kwestiach, które dotyczą ich kraju i najwyraźniej uważają, że taka debata nie jest rasistowska. Z niecierpliwością czekam więc na 25 października!