Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Opinie Super Expressu. Łukasz Warzecha: niech pan prezydent odpocznie

2015-05-08 4:00

Rzadko kiedy w wyborach przychodzi nam głosować na tego, kto spełnia całkowicie nasze oczekiwania (przynajmniej na etapie kampanii wyborczej). Na ogół głosuje się co najmniej w takim samym stopniu przeciwko komuś.

We wtorek naprzeciwko siebie w telewizyjnym studiu telewizji dla niepoznaki zwanej publiczną stanęło dziesięcioro kandydatów na prezydenta RP. Czy była to dobra formuła dyskusji czy nie, czy umieliz niej skorzystać czy nie, czy byli przekonujący czy nie za bardzo - to wszystko odrębny temat. Na pewno pojawiły się ciekawe spostrzeżenia, pomysły, a także wzajemne uszczypliwości, krytyka, zarzuty - czyli to wszystko, co powinno tworzyć klimat takich debat. Niedługo przed początkiem debaty w Polsacie debatował osobno jeden kandydat: Bronisław Komorowski. Debatował w zasadzie z samym sobą, głównie o tym, czy jest kandydatem doskonałym, czy jedynie bardzo dobrym. W trakcie dyskusji przekonał sam siebie i ostatecznie był skłonny przychylić się raczej do tej pierwszej opinii. Owszem, dla niepoznaki posadzono naprzeciw niego trzech dziennikarzy, którym pan prezydent pozwalał nawet czasami zadać coś na kształt pytania. Ale czasem nie pozwalał, zadawał pytanie sam i odpowiadał na nie natychmiast.

Sprawdź: Korwin-Mikkemu zabrakło pieniędzy na kampanię! A ma działki za 8 milionów

Wśród tychże dziennikarzy, będących elementem scenografii, zasiadł także dziennikarz Gugała, odznaczony w czerwcu ubiegłego roku przez Bronisława Komorowskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. I dziennikarz Gugała starał się w tej sytuacji szczególnie pokazać, że odznaczenie to trafiło do niego zasadnie. Wracając do tematu głównego: jak głosować? Nie będę państwu podpowiadał konkretnych kandydatów, zwłaszcza że w tej kampanii spora część z nich ma do powiedzenia naprawdę interesujące, nowe, zaskakujące czasami rzeczy. Ale tak się zastanawiam, czy warto oddawać głos na człowieka, który zamiast zetrzeć się z realnymi przeciwnikami, wybiera zamiast tego dziennikarskie awatary, z których część powinna w trakcie rozmowy siedzieć nie na fotelach, ale korzystać z klęczników?

A przecież awatary i tak miały szczęście, bo zdarzało się, że wychodziły ze swojej roli (tak jak np. red. Szubartowicz), a wtedy mógł ich rozmówca zacząć pokrzykiwać coś o specjaliście od kur albo o tym, że krowy "się doją". Tymczasem zachował jednak spokój. Względny. Tak sobie kombinuję, że skoro człowiek ma problem ze stawieniem czoła swoim rywalom albo niechętnemu tłumowi na wiecach, to może należałoby go z humanitarnych powodów uwolnić od tych obciążeń i pozwolić mu odpocząć oraz ukoić skołatane nerwy na emeryturze? No bo czy można patrzeć spokojnie, jak się starszy pan męczy? Ja nie mogę. A państwo?