Prof. Andrzej Nowak

i

Autor: Reporter

Prof. Andrzej Nowak: Zachód chciał nas rzucić na żer Rosji

2015-08-14 4:00

"Super Express": - Z pańskiej książki wynika, że Polska nie była pupilem mocarstw zachodnich i podczas Bitwy Warszawskiej mogła zostać sprzedana Rosji. Prof. Andrzej Nowak: - W 1920 roku, kiedy Polska zmagała się z bolszewicką Rosją, Zachód prowadził grę, która nam zagrażała. Dla Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza Francji, najważniejsza w Europie Wschodniej była Rosja. Dla Paryża idealnym rozwiązaniem było przywrócenie carskiej Rosji jako przeciwwagi dla Niemiec. Brytyjczycy uważali nieco inaczej.

- Czyli?

- Premier Lloyd George i brytyjskie elity sądzili, że ważna jest nie tylko silna Rosja carska, ale także silne Niemcy. Chcieli jak najszybszego pokoju i gospodarczej odbudowy. Istnienie Polski pomiędzy tymi krajami przeszkadzało. Uważali więc, że trzeba nas okroić tak, żebyśmy nie drażnili wielkich państw. Dla elit brytyjskich czerwona Rosja była nawet uważana za mniej niebezpieczną niż Rosja biała!

- Dlaczego?

- Liberałowie czy laburzyści uważali, że może to są barbarzyńskie metody, ale jednak w drodze ku jakiemuś tam postępowi. Widać to po ówczesnych brytyjskich mediach. Francuzi mieli zaś z Rosją czerwoną ten problem, że inwestowali w białej Rosji swoje pieniądze i te bolszewicy znacjonalizowali.

- Byli jej niechętni?

- Na początku 1920 roku, kiedy biali zostali już tylko na Półwyspie Krymskim Paryż pogodził się z ich upadkiem. I uznał, że trzeba zbudować "sojusznika zastępczego". Taką namiastkę, jaką miały być Polska i Czechosłowacja. Brytyjski premier Lloyd George podszedł do tego inaczej. Nie ma Rosji białej? Nie ma sprawy, rozmawiamy z tą czerwoną.

- Lloyd George ma legendę polityka antypolskiego...

- To nie legenda, to prawda. Był zaciekle antypolski. Nie znał się na tym regionie. Ignorancja co do Europy Wschodniej była jednak wówczas cechą niemal całej brytyjskiej elity. Brytyjski premier nie wiedział, że Charków to miasto, a nie nazwisko generała. Był mocno zdziwiony, dowiadując się od Paderewskiego, że Polska ma jakieś niepodległościowe aspiracje. Choć i w jego rządzie byli tacy, którzy nie podzielali jego poglądów na Rosję.

- Na przykład?

- Choćby Winston Churchill, wówczas minister wojny. Uważał bolszewizm za olbrzymie zagrożenie dla całego Zachodu. Wiedział niewiele więcej o Europie Wschodniej, ale jednak interesował się np. historią wojskowości, był raz na Śląsku u swoich kuzynów w Pszczynie.

- Warunki w sprawie Europy Wschodniej dyktował jednak Lloyd George, a nie Francja czy Churchill. Dlaczego?

- Francja była bardzo wyczerpanym krajem ze względu na straty ludzkie i zadłużenie...

- Brytyjczycy też mieli straty i zadłużenie.

- Tak, ale byli np. wierzycielem Francji i w porównaniu z nią wydawali się w Europie potęgą ekonomiczną. Drugą sprawą była ciągłość rządu. Lloyd George rządził od 1916 do 1922 roku. We Francji premier Clemenceau niespodziewanie przegrał wybory w 1920 roku, a na jego miejscu pojawił się pozytywnie nastawiony do Polski premier Millerand, ale cieszący się mniejszym prestiżem w polityce międzynarodowej, jako ktoś zupełnie nowy.

- Jak daleko chciał się posunąć Lloyd George w sprawie Polski, by zadowolić Rosję?

- Musimy sobie uświadomić, że kiedy w 1920 roku polscy żołnierze walczyli na przedmieściach Warszawy, to w brytyjskim parlamencie w Londynie w loży dla najważniejszych gości siedział Lew Kamieniew. Osoba numer 2 w Rosji bolszewickiej. Drugi po Leninie członek 4-osobowego politbiura, ważniejszy od Trockiego i Stalina! W końcu lipca 1920 roku Kamieniew prowadził z Brytyjczykami rozmowy o tym, co zrobić z Polską, gdy straci swoją niepodległość. Już wtedy, a nie w Jałcie!

- Ugodowość Londynu rozbudziła apetyt Rosji?

- Niestety, tak. Brytyjczycy zgadzali się na znacznie więcej niż pokój okrajający Polskę na tzw. linii Curzona. Zgodzono się na granicę Rosji na Bugu, ale Polska miała być pod kontrolą Rosji. Ze zlikwidowaną armią i w to miejsce miała powstać milicja robotnicza, czyli polska Armia Czerwona. Lloyd George całkowicie się na to godził! Na szczęście dla nas Lenin zdecydował się grać o całość i ruszyć na Niemcy po trupie Polski.

- Analizując tamtą wojnę, mamy przekonanie, że gdyby Piłsudski czekał na pomoc mocarstw i nie zdecydował się na ofensywę na Kijów, to właściwie stracilibyśmy niepodległość.

- Ogólny skutek ryzykownej ofensywy kijowskiej był rzeczywiście błogosławiony. Opóźniła uderzenie sowieckie, wprowadziła olbrzymie zamieszanie. Paryż i marszałek Foch namawiał Polskę do polityki stania z bronią u nogi, ale na szczęście nie posłuchaliśmy. Foch cieszy się w Polsce dobrą opinią, nawet w Krakowie ma swoją ulicę, ale był człowiekiem zupełnie niewierzącym w niepodległość Polski. Uważał, że mądrzejsi, czyli Zachód, mają się jakoś dogadać z Rosją. Piłsudski wiedział, że to niemożliwe i szkodliwe. Zagrał o najwyższą stawkę. Chciał zmienić sytuację geopolityczną przez budowę niepodległej Ukrainy, choć to mu się nie udało...

- Niebawem minie 100 lat od tych wydarzeń, ale mentalność zachodnich polityków w sprawie Rosji chyba niewiele się zmieniła.

- Ścierają się dwa elementy. Jeden to rutyna i stare przyzwyczajenia elit, które myślą dawnymi kategoriami: Wschód to Rosja, więc z nią się o wszystkim rozmawia. Jest jednak i drugi element: świat się zmienia, Polska nie jest po 123 latach zaborów, ale po 25 latach niepodległości. Od ponad 20 lat jest też na mapie Ukraina. I to się do świadomości elit przebija. Obecność w UE i NATO też ma pewne znaczenie w oswajaniu elit. Może wciąż traktują nas jako gorszych, jako państwa kategorii B, ale jednak gorszych już w jakiejś wspólnocie. Jest jednak coś, czego z 1920 roku, ale i późniejszych lat, co powinniśmy im przypominać.

- Co?

- Koszta "polityki zaspokajania". Chciano w 1920 roku zaspokoić Rosję rzuceniem na żer Polski. W 1938 roku rzucono Niemcom na żer Czechosłowację i zapamiętano to jako coś wstydliwego. Zachód czuł, że zrobił źle, wstydził się tego. Potrzeba było dziesiątek milionów istnień ludzkich, by naprawić politykę zaspokajania Hitlera. Ale po chwili przyszła Jałta i w 1945 roku rzucono na żer całą wschodnią Europę Stalinowi. To też był wstyd, były na Zachodzie głosy, że jest to błąd, ale także coś kosztownego i głupiego, bo wymagało to setek miliardów dolarów.

- Czegoś się nauczyli?

- To nie przeszło bez śladu. Dziś już nikt poważny nie proponuje głośno ćwiartowania Ukrainy i rzucenia na żer Putinowi. Jeżeli już, to przynajmniej udają, że są twardzi, pomagają Ukrainie, a takie rzeczy mówią po cichu. Przypominajmy Zachodowi, że rzucanie słabszych na żer nie zaspokaja, ale pobudza apetyt agresorów. Tyle że zanim takie lekcje historii będą skuteczne, to Polska musi umieć obronić się sama albo razem z państwami narażonymi na takie samo zagrożenie.

Zobacz: Tomasz Walczak: Inwestycje zagraniczne tak, wypaczenia nie