Piotr Wawrzyk

i

Autor: Anna Abako Dr Piotr Wawrzyk

Prof. Piotr Wawrzyk: Protest nie może się przedłużać

2016-06-09 4:00

Czy protesty budżetówki zachwieją poparciem dla PiS?

"Super Express": - Jak PiS radzi sobie z protestem pielęgniarek? Udaje mu się sukcesywnie rozbrajać tę bombę czy wręcz przeciwnie - podpala jej lont?

Prof. Piotr Wawrzyk: - Przede wszystkim z pielęgniarkami jeszcze nikt nie wygrał. To grupa zawodowa, która cieszy się sporym zaufaniem społecznym i zawsze jest tak, że opinia publiczna staje po ich stronie. Celem każdej ekipy rządowej powinno być więc jak najszybsze zakończenie sporu z nimi.

- To chyba średnio PiS wychodzi. Konflikt zamiast wygasać, narasta i w kolejnych szpitalach pielęgniarki chcą protestować. Może się więc za chwilę zacząć prawdziwe tsunami.

- No tak, ale trudno też ten jeden gabinet winić za sytuację pielęgniarek. Przecież trudno żeby w ciągu pół roku aż tak drastycznie pogorszyła się ich sytuacja. Mam nieodparte wrażenie, że poprzednia ekipa zbyt duży nacisk kładła na polepszenie sytuacji lekarzy i zlekceważono personel pomocniczy - pielęgniarki, laborantów, techników medycznych. I teraz narastająca w nich frustracja wybuchła.

- Pełna zgoda, ale to PiS teraz rządzi i to on musi się z problemem mierzyć. A nie ignorował protestu zbyt długo? Nie odbije się to na poparciu dla rządzącej partii?

- Na pewno nie można było dopuścić, by ten protest się przedłużał. Zawsze jest źle odbierane przez społeczeństwo, jeśli rządzący nie potrafią nawiązać dialogu z grupami, które czują się lekceważone. W tym przypadku z pielęgniarkami. Problem polega jednak na tym, że pielęgniarki - słusznie skądinąd - wysuwają postulaty płacowe. Biorąc pod uwagę sytuację budżetową, którą zastał rząd, i programy, które już wdrożył, trudno przyznać w tej chwili pielęgniarkom to, co im się należy.

- Słyszę różnych komentatorów, którzy mówią, że tyle naobiecywali Polakom, tak rozbudzili ich nadzieje na poprawę sytuacji materialnej, iż w końcu kolejne grupy przychodzą, by wystawić tej ekipie rachunek. Oprócz pielęgniarek mamy celników i górników. Rzeczywiście za dużo naobiecywali i teraz muszą zjeść tę żabę?

- Nie patrzę na to z punktu widzenia tego, co obiecali w kampanii. Z górnikami zresztą rząd podpisał porozumienie. Na pewno nie każda grupa społeczna i zawodowa będzie zadowolona z przyjętych rozwiązań. Problem tego rządu polega na tym, że musi borykać się z problemami, które narastały przez ostatnie lata. A postulaty wszystkich wymienionych przez pana grup były w dużej mierze ignorowane. Zwróćmy uwagę, że wtedy protesty nie doprowadzały do żadnych zmian. Kiedy górnicy protestowali, w pewnym momencie wysłano przeciwko nim służby porządkowe. Teraz te problemy wybuchają PiS w twarz.

- Czy jednak kampania nie była obietnicą, że to wszystko PiS rozwiąże?

- Kiedy wsłuchamy się w treść obietnic wyborczych, to nie było w nich mowy o podwyżkach choćby dla pielęgniarek. Była mowa o zapewnieniu nowego modelu finansowania służby zdrowia, który zapewni wzrost kadr. Wszyscy odbierają to jednak w ten sposób, że obiecano pieniądze pracownikom budżetówki. Tymczasem trzeba wprowadzić zmiany w różnych obszarach państwa - czy w górnictwie, czy służbie zdrowia - i z tych zmian będzie wynikała poprawa sytuacji ich pracowników. To niestety wymaga czasu.

- Czasu, którego PiS może brakować. Bo czy ewentualne rozszerzenie się protestów mogłoby przesłonić to, co Polakom w rządach PiS się podoba, czyli prospołeczne programy, które już uruchomił lub uruchomi.

- Jeśli protesty rozszerzą się na inne grupy zawodowe i będą odbywały się na zmianę, to rzeczywiście w pewnym momencie nastąpi zmęczenie społeczeństwa tą sytuacją. Same reformy wtedy nie wystarczą, żeby utrzymać poparcie. W interesie PiS, zresztą jak w interesie każdej innej partii rządzącej, jest to, żeby nie doszło do rozlania się protestów. Te nigdy rządzącym nie służą, niezależnie od tego, kto jest im winien. To na nich spada odium rozwiązania tych problemów.

Zobacz: Sławomir Jastrzębowski komentuje: Nie wiem, czy na pokaz, wiem, że z serca popieram