Tomasz Terlikowski

i

Autor: Andrzej Lange

Terlikowski: Seks otwarty na płodność jest soczysty

2015-11-12 3:00

Tomasz Terlikowski, szef TV Republika i publicysta w rozmowie z naczelnym ,,Super Expressu" Sławomirem Jastrzębowskim: "Super Express": - Dobrze, że PiS wygrał? Tomasz Terlikowski: - Dobrze, że PO przegrała. Że to była jej ostatnia niedziela. A że wybór był niewielki...  

- No był wielki. Wiele partii odpadło. W tym cała lewica.

- Ale Zjednoczona Prawica wygrała. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Ale jak mówi Biblia, po owocach ich poznacie.

- A czego dobrego się pan spodziewa po PiS? Jako ortodoksyjny katolik więcej katolicyzmu w państwie?

- Spodziewam się, że PiS pozrywa różne układy, także te lokalne, gdzie postkomunistyczny prezydent miasta dobrze współpracuje z proboszczem.

- Ma pan kogoś konkretnego na myśli?

- Zostawię to policji i CBA. Liczę też, że uda się zbudować silny sojusz wartości przeciwko Brukseli. Do tej pory agendę zadań mieliśmy z Brukseli - małżeństwa homoseksualne, gender. Chciałbym, żebyśmy bliżej współpracowali np. z Bratysławą czy Budapesztem w obronie rodziny, w obronie normalności. Mam też nadzieję, że dzieci z zespołem Dawna będą chronione.

- Czyli żadnej aborcji?

- Nie powiedziałem żadnej. Powiedziałem o eugenicznej.

- To pan, ortodoksyjny katolik, mówi, że jest dopuszczalna jakaś aborcja?

- Każda powinna być zakazana. Nie mam jednak pewności, że przy tym układzie politycznym zakaże się każdej. Ale eugenicznej bym zakazał. Nie chcę, żeby zabijano dzieci z zespołem Dawna. Chciałbym też, żeby sześciolatki nie były zmuszane do chodzenia do szkoły. Niech będzie to decyzja rodziców.

- Jakieś pana sześciolatki chodzą do szkoły?

- Tak.

- I co?

- Radzą sobie. Ale moje sześciolatki chodzą do małej katolickiej szkoły.

- Co będzie z in vitro?

- Moim zdaniem teraz powinna zostać wstrzymana jego refundacja. Jest tyle innych potrzeb medycznych. Mam też nadzieję, że uda się doprowadzić do całkowitego zakazu niszczenia i zamrażania zarodków. Nie sądzę, żeby w momencie, gdy tylu Polaków popiera procedurę in vitro, możliwe były inne zmiany.

- Posprzeczaliśmy się na Twitterze w sprawie zdjęcia Czesława Kiszczaka, zrobionego mu miesiąc przed śmiercią. Żona trzyma go i pielęgnuje, Kiszczak wygląda na tym zdjęciu źle. Pan był tym oburzony...

- Oburzony to może bez przesady...

- Nazwał pan to "pornografią śmierci".

- Tak jak jest różnica między seksem a pornografią. Uważam śmierć za część życia i nie ma powodu, by ją wypychać...

- Czyli można to pokazywać?

- Proszę dać mi skończyć. Rodzina, także dzieci, powinny uczestniczyć w procesie przechodzenia na drugą stronę.

- Jak?

- Choćby będąc z chorym, opiekując się nim, także widząc, jak źle wygląda.

- Czyli chwali pan "Super Express" za te zdjęcia, bo pozwoliłem czytelnikom stać się częścią wielkiej rodziny?

- Nie. Czym innym jest pokazywanie tego na zdjęciach. Mam świadomość, że te zdjęcia były za wiedzą i zgodą, ale na końcu chodzi o cel publikacji. I generalnie nie powinno się tym epatować. Choć są inne sytuacje, kiedy takie rzeczy się publikuje...

- Na czym polega ta inność? Często jestem atakowany jako redaktor naczelny, że "jak mogłeś dać to zdjęcie", "a to hiena". I widzę, że jednak to śledzą! I widzę, że reakcja zależy od tego, kto reaguje. I być może ktoś, kto to zobaczy, zacznie się modlić.

- Do Kiszczaka?

- Za Kiszczaka.

- No może. To jest jak z jedzeniem miodu i lizaniem miodu przez słoik. Z majestatem śmierci trzeba się zetknąć wprost, a nie przez zdjęcie.

- Tu bym się przyczepił. Bo widzę majestat śmierci w wielu kościołach, na malowidłach, na płaskorzeźbach, na krzyżach. I nie widzę tego wprost.

- Wchodzi pan w ciekawą dyskusję, czym różni się zdjęcie od malowideł i rzeźb...

- Dwa tysiące lat temu nie można było robić zdjęć.

- Tak, ale jest jednak pewna różnica między średniowiecznym krucyfiksem, który pokazuje Chrystusa cierpiącego realistycznie, ale to nie jest zdjęcie. I jak wkładam coś w ramy tabloidu, a podkreślam, że nie mam nic przeciwko tabloidom, to kontekst określa rzeczywistość. I pan wybaczy, ale wszystko można powiedzieć o tym zdjęciu, ale nie to, że miało skłaniać do głębokiej modlitwy. Miało wywołać emocje i to nie jest zarzut.

- "Pasja" Mela Gibsona to pornografia śmierci? Wstrząsający, okrutny film o torturach.

- W filmie mieliśmy prawdziwy obraz śmierci. Tam nikt nikogo nie torturował. Aktorzy mogą grać sceny erotyczne i to nie musi być pornografia. Jest kilka filmów, gdzie seks jest uprawiany naprawdę, jak np. u Larsa von Triera, to jest to pornografia. Można pokazać dużo, jeżeli ma to jakiś cel. I w "Pasji" Mela Gibsona celem było pokazanie, jak to wyglądało.

- I co było celem?

- Nawrócenie. Uświadomienie, jak za nasze grzechy cierpiał Jezus Chrystus.

- Pan nazwał to zdjęcie pornografią śmierci. A wie pan, co ja sobie pomyślałem, widząc je? "Memento mori". Człowiek, który był potężny i ma na rękach krew, umiera w nie najlepszy sposób.

- I dalej będę się trzymał, że jest to pornografia śmierci. Nie wszystko trzeba pokazać. Ale jestem też wdzięczny "Super Expressowi" za cytowanie wdowy po Kiszczaku. Powiedziała, że mąż prosił o księdza, ale nie sądziła, że tak szybko umrze, i nie sprowadziła go. Wielu ludzi może sobie pomyśleć, że jeszcze mają czas, i nie sprowadzają.

- Pańskim zdaniem Europa rzeczywiście stanie się islamska?

- Tak powiedział abp Hoser. Na ten moment bardzo wiele na to wskazuje...

- To może warto zmienić wiarę?

- Po co?

- W książce "Uległość" Houellbecqa wszyscy zmieniają, bo to bardzo wygodne. Można mieć więcej żon, w tym 15-letnią żonę.

- Mam jedną żonę, bardzo sympatyczną i nie ciągnie mnie.

- Można mieć wiele żon: do gotowania, nie do gotowania...

- Ja akurat lubię gotować. I tylko mam taki wizerunek, że wracam do domu, a żona przynosi mi kapcie. To akurat ja jej kapcie przynoszę. I nie w zębach!

- I na koniec muszę zapytać...

- Na pewno o seks musi pan zapytać?

- Sam pan przywołał swoją żonę. Powiedziała, że "w małżeństwie wszystko jest dozwolone, pod warunkiem że wszystko kończymy w kobiecie".

- Wszyscy to komentują, ale nie wszyscy chcieli to zrozumieć.

- To ja bym chciał zrozumieć.

- Akt seksualny w małżeństwie musi być otwarty na płodność.

- Naprawdę wszystko jest dozwolone?

- Żona mówiła, że nie wszystko. Ograniczają to trzy rzeczy. To musi być małżeństwo, musi być zachowana godność obu osób i nie jest ona naruszana, a akt seksualny musi być nastawiony na prokreację. Ta wypowiedź miała przypomnieć liberałom i antyklerykałom, że nie jest tak, że katolicy kochają się tylko wtedy, gdy chcą mieć dziecko. W Australii zrobiono kiedyś badania, z których wynikało, że poziom zadowolenia z seksu był najwyższy wśród katolików i konserwatywnych protestantów. A najmniej wśród ateistów!

- Bo im wszystko wolno, to już im się nie chce.

- Dokładnie tak! Ojciec Knotz, jak mniemam, z wielu rozmów wyniósł, że jak seks jest otwarty na płodność, to jest najbardziej soczysty. W ten sposób łączy się przyjemne, bo jak wiemy, akt seksualny jest bardzo przyjemny, z pożytecznym. Bo w ten sposób ratujemy Europę przed inwazją islamską.

Zobacz także: Rafał Ziemkiewicz: Ziobro to groźba recydywy