Wiesław Gałązka

i

Autor: archiwum prywatne

Wiesław Gałązka: Premier Ewa Kopacz do dymisji, Macierewicz nadzieją Platformy

2015-07-20 4:00

Po Polsce jeżdżą obie panie, Beata Szydło i Ewa Kopacz. Różnią się jedynie środki transportu. Spotkania przedwyborcze są w demokracji rzeczą normalną, podobają się szczególnie starszym wyborcom, mówi Wiesław Gałązka.

"Super Express": - Hasło "Słucham, rozumiem, pomagam" z billboardu Ewy Kopacz nawiązuje do hasła "Dnia walki z autyzmem" i "Dnia walki z depresją". Czy wybór takiego hasła do kampanii politycznej premier świadczy o stanie ducha w Platformie Obywatelskiej?

Wiesław Gałązka: - Raczej o stanie ducha społeczeństwa, w którym faktycznie panuje pewne zniechęcenie. Natomiast sama kampania zarówno Ewy Kopacz, jak i Beaty Szydło przypomina kampanię kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która poparcie społeczne również budowała na haśle wsłuchiwania się w problemy i bolączki obywateli.

- Czy to jeżdżenie pendolino i zwiększenie aktywności spodoba się wyborcom, czy przeciwnie, zostanie uznane za tanią propagandę?

- Po Polsce jeżdżą obie panie, Beata Szydło i Ewa Kopacz. Różnią się jedynie środki transportu. Spotkania przedwyborcze są w demokracji rzeczą normalną, podobają się szczególnie starszym wyborcom.

- Platforma jest w stanie odzyskać stracone poparcie społeczne?

- Nadal na scenie politycznej liczą się jedynie dwie siły - Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. PiS faktycznie zyskuje na tym, że w jego kampanii pojawiły się nowe twarze. Ale niebawem największa partia opozycyjna będzie musiała zaprezentować listy wyborcze. A na nich pojawią się ludzie kojarzeni z IV RP, osoby takie jak Antoni Macierewicz. W tym upatrywałbym szansę PO.

- Naprawdę uważa pan, że straszenie PiS i IV RP na kogokolwiek jeszcze podziała?

- Faktycznie najmłodsi wyborcy rządów PiS nie pamiętają. Jednak umiejętne przypominanie, czym była IV RP, może przynieść skutek. Szczególnie że pewne hasła PiS mogą naprawdę przestraszyć.

- O jakie postulaty chodzi?

- Chociażby o bardzo groźny pomysł tworzenia sądów ludowych, które kontrolowałyby pracę sędziów.

- Ale ten pomysł nie narodził się w próżni, ma być odpowiedzią na niesprawiedliwe wyroki sądów. Jest ich naprawdę wiele.

- Narzędzia do rozwiązań problemów w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości są w rękach prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości, prezydenta. Brak aktywności, lenistwo Bronisława Komorowskiego były drugim po fatalnej kampanii wyborczej powodem porażki z Andrzejem Dudą. W sytuacjach takich jak sprawa komornika, który zabrał traktor Bogu ducha winnej osobie, aż prosiło się o reakcję prezydenta. Mógł wyjść z inicjatywą reformy wymiaru sprawiedliwości, w tym zasad funkcjonowania komorników sądowych. Bronisław Komorowski poczuł się jednak jak tłusty kocur, uśpiony wysokimi wynikami poparcia. Brak aktywności dotyczył nie tylko wymiaru sprawiedliwości. Gdy na początku roku lekarze słusznie protestowali, prezydenta nie było. A przecież wystarczyło, by nawet nie atakując PO i rządu, zwołał radę gabinetową, wydał apel do ministra Arłukowicza o przyśpieszenie prac nad pakietem onkologicznym, zaapelował o rozmowy. Tego zabrakło.

- Prezydent obudził się dopiero przed drugą turą?

- No tak. Ale też warto przypomnieć, że Bronisław Komorowski wciąż cieszy się dużym poparciem, a porażka, pomimo własnego lenistwa i fatalnej pracy sztabu, była minimalna. Uważam, że najlepiej dla PO byłoby, gdyby Ewa Kopacz po zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy podała się do dymisji, przekazując stery partii i rządu Komorowskiemu. Wizerunkowo byłby to strzał w dziesiątkę. 

Zobacz: Sławomir Neumann: Rozliczymy się z rządów Tuska i PO