Łódzki oddział fundacji Centrum Praw Kobiet zdecydował się podjąć interwencję w sprawie Indyjki, która przylecieć miała do Polski, aby poprowadzić warsztaty dla kobiet. Odmówiono jej jednak wizy. Działaczki CPK uznały to za dyskryminację i poprosiły o ponowne przeanalizowanie sprawy. Z całą pewnością nie spodziewały się tego, jaką odpowiedź otrzymają.
Konsulat odpisał na e-maila. Zdziwienie w fundacji wywołała jednak treść, która brzmiała: - Panie Januszu, kolejna urażona, myśląca vaginalnie. To chyba wymaga Pana odpowiedzi. Autor, podpisany inicjałami JB, najprawdopodobniej zamiast opcji "Przekaż" wybrał opcję "Odpowiedz". Jak napisano na Facebooku CPK: - Pozostaje tylko pytanie, co jest gorsze - mizoginistyczny komentarz urzędnika czy nieumiejętność wysłania maila do właściwego odbiorcy.
Wyglądało to następująco:
MSZ potwierdziło autentyczność e-maila. Tajemnicznym JB miał być pracownik, oddelegowany czasowo do wsparcia placówki. Zwrócono mu uwagę za niegodne urzędnika zachowanie. Został również upomniany.
Obywatelka Indii po odwołaniu się ostatecznie dostała wizę.
Zobacz także: Tatuaż to PIECZĘĆ DIABŁA? Gdańskie duszpasterstwo ostrzega