Zgierz: Bandyci torturowali nas przez całą noc

2010-09-10 18:00

To była najstraszniejsza noc w życiu Ireny Mirowskiej (93 l.) i jej schorowanego męża Czesława (94 l.) ze Zgierza. Gdy wieczorem staruszkowie kładli się spać, do ich domu wtargnęło dwóch bezwzględnych bandziorów. Przez wiele godzin torturowali bezbronne małżeństwo, żądając wydania pieniędzy.

Napastnicy wyszli dopiero wtedy, gdy myśleli, że pobici do nieprzytomności domownicy już nie żyją. - Mój Boże! Co my im zrobiliśmy, że tak nas potraktowali? - załamuje ręce pani Irena. - Żeby na stare lat coś takiego nas spotkało - mówi jej skatowany mąż.

Dochodziła godzina 22, gdy dwóch mających już na koncie wyroki za rozboje i napady bandziorów, Robert A. (34 l.) i Andrzej S. (45 l.), wdarło się do domu państwa Mirowskich. Pani Irena i jej mąż kładli się właśnie do snu.

Zwyrodnialcy, którzy na twarzach mieli kominiarki, od progu zaczęli okładać staruszków pięściami. Bili i kopali ich po całym ciele.

- Błagaliśmy ich o litość, ale tym tylko wywołaliśmy jeszcze większą agresję - tłumaczy pani Irena.

Napastnicy zażądali pieniędzy. Staruszkowie tak bali się o swoje życie i zdrowie, że oddali napastnikom 800 złotych. Więcej nie mieli. Bandyci, licząc na znaczniejszy łup, wpadli we wściekłość. Znów zaczęli okładać swoje ofiary. - Strasznie nas katowali - mówi kobieta. - W końcu straciliśmy przytomność. Wtedy pomyśleli pewnie, że nie żyjemy i sobie poszli.

Po pewnym czasie pani Irena odzyskała świadomość. Zadzwoniła do sąsiadki po pomoc. Na szczęście pobici małżonkowie w porę trafili do szpitala.

Bandyci po dwóch dniach od napadu zostali schwytani. Jeden z nich, Robert A. ukrywał się przed policjantami w piwnicy. Sąd aresztował już ich na trzy miesiące. Za napad i skatowanie staruszków grozi im do 12 lat więzienia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki