Wrzesień 2013 roku, do maklera z banku obsługującego toruńską rozgłośnię dzwoni słynny redemptorysta, prawa ręka Rydzyka o. Jan Król (55 l.). Dziwnym głosem zleca sprzedanie wszystkich akcji należących do toruńskiej rozgłośni i zakup akcji podejrzanej spółki. Gdy transakcja dobiega końca, rozmówca natychmiast się rozłącza.
Znał wszystkie hasła, wiedział dokładnie, jakie akcje są na rachunku. Ale cała sprawa i tak wydała się maklerowi podejrzana, dlatego zawiadomił prokuraturę. Ta szybko ustaliła, że nie był to o. Król, tylko oszust korzystający z tzw. syntetyzatora mowy.
Śledczy bez problemu ustalili też, że zakupione za 583 955 złotych akcje należały do małżeństwa Janusza B. i Aliny P.-B., którzy wcześniej sztucznie zawyżali ich wartość.
- Kupili udziały w połowie sierpnia po 12 groszy sztuka, a gdy je sprzedawali redemptorystom we wrześniu, ich cena wynosiła już prawie 120 groszy. Oskarżyliśmy ich o oszustwo na szkodę Radia Maryja oraz manipulację akcjami - mówi Przemysław Nowak (36 l.) z warszawskiej prokuratury.
Sprawcy do winy się nie przyznają. Janusz B. twierdzi, że jest po prostu świetnym giełdowym graczem. Zapewnia również, że nie ma nic wspólnego z tajemniczym telefonem.
Zobacz: Lis OBRAŻA Rydzyka: głos głupoty, podłości, nienawiści