Horror! Chłopczyk umarł, gdy rodzina opijała chrzest

2016-01-26 3:00

Sakramentu świętego nie powinno opijać się alkoholem, bo może dojść do tragedii. A tak niestety stało się w Świdnicy (woj. dolnośląskie). Zmarł tam dwumiesięczny Staś. Gdy maluszek odchodził z tego świata, jego rodzice hucznie świętowali chrzest synka.

W tym czasie w domu była też babcia Stasia. Nie piła alkoholu. To ona zorientowała się, że wnuczek nie oddycha. Wezwała pogotowie ratunkowe. Lekarze prawie godzinę reanimowali dziecko. Niestety, bezskutecznie. Ratownicy poinformowali o wszystkim policję. Śledczy ustalili, że mama chłopczyka, Patrycja K. (34 l.), miała 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu, a ojciec Krzysztof P. (51 l.) - 1,5 promila. - Te chrzciny nie były żadną libacją. Trzeba zaznaczyć, że rodzina nie jest patologiczna, to zwykli ludzie. Stała się wielka tragedia - mówi Urszula Zawada, prokurator ze Świdnicy.

Wstępne wyniki sekcji zwłok tylko przybliżyły odpowiedź na pytanie, co było przyczyną śmierci dziecka. - Opcje są dwie. Albo przyczyną był niedorozwój Stasia, albo śmierć łóżeczkowa - informuje prokurator Zawada. Obie wersje są teraz równie prawdopodobne. Pierwsza wynika z tego, że maluch był wcześniakiem. Urodził się w ósmym miesiącu ciąży i ważył wtedy 1,8 kg. Agata Oleśkiewicz ze świdnickiej policji dodaje, że rodzicom chłopczyka nie postawiono żadnych zarzutów. - To był nieszczęśliwy wypadek - mówi policjantka. Od sąsiadów wiemy, że Staś był wyczekiwanym dzieckiem. - Choć urodził się bardzo mały, to wstępna opinia biegłego po sekcji zwłok jest taka, że był zadbany i od narodzin przytył kilogram. Nie było śladu tego, że Staś był przez rodziców w jakikolwiek sposób zaniedbywany - kończy prokurator Zawada.

Zobacz: Chwile grozy w Tarnobrzegu. Pijany 38-latek ZAATAKOWAŁ nożem swoją partnertkę

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki