Problemy 14-latka z rówieśnikami zaczęły się już w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Matka chłopca powiedziała, że już wtedy koledzy ze szkoły dokuczali Dominikowi, śmiejąc się z jego ubrania i tego, że dba o swój wygląd. - A to ze względu na spodnie, jakie nosił, bo lubił „rurki”. A to dlatego, że „zrobił sobie fryzurę”. Nie przesadnie! Po prostu dbał o siebie. A oni nazywali go „pedziem”. Były dzieci, które go nawet szarpały... - powiedziała mama Dominika. Ale problemy z innymi uczniami, nie były jedynymi kłopotami, z którymi musiał się zmagać nastolatek. Dominik w szkole podstawowej bardzo dobrze się uczył, ale w gimnazjum szło mu nieco gorzej. - Już na początku roku jedna z nauczycielek postawiła mu wysoko poprzeczkę. Po półroczu zaczęło być tylko gorzej: pani zaczęła go poniżać przy rówieśnikach, traktować jak głąba. Dla niego to było gorsze, niż dostać jednocześnie dwie jedynki - powiedziała matka Dominika.
Czytaj: "Dobrze, że zdechł" czyli fala hejtu po samobójstwie Dominika z Bieżunia
Dyrektor szkoły do której chodził chłopak twierdzi, że nic nie wiedział o problemach 14-letniego Dominika. - Do mnie nie docierały żadne informacje, że Dominik miał jakieś kłopoty! - powiedział Marek Cimochowski. Co innego wynika jednak z ustaleń prokuratury, która prowadzi śledztwo w tej sprawie - informuje Polska The Times. - Chłopiec mówił nauczycielom o tym, ze jest zaczepiany, popychany, wyzywany - powiedziała rzeczniczka prasowa płockiej prokuratury Iwona Śmigielska-Kowalska.