Pani Magdalena od pół roku choruje na raka trzustki. Dotąd była na zwolnieniu lekarskim, a ZUS wypłacał jej 80 procent pensji - ok. 2500 zł. Dzięki tym pieniądzom pani Magda mogła jeździć do Bydgoszczy, gdzie znalazła fachową pomoc lekarską.
- Jeżdżę tam dwa razy w miesiącu na chemioterapię. Jeden taki wyjazd kosztuje mnie 300 zł. Lekarze szykują mnie do operacji usunięcia guza. Mówią, że jest duża szansa na wyzdrowienie - opowiada.
Tej szansy może pozbawić jej ZUS. Po półrocznym zwolnieniu pani Magda musiała stanąć przed komisją lekarską ubezpieczyciela. Tam orzecznicy uznali, że jest całkowicie niezdolna do pracy. A to oznacza, że należy jej się renta - na rękę 800-1000 zł. Po opłaceniu przejazdów do Bydgoszczy kobiecie zostaną na życie grosze. - Błagałam ich, by nie wydawali takiej decyzji, bo chciałam otrzymywać świadczenie rehabilitacyjne, które jest dużo wyższe. Ale oni byli nieugięci - mówi załamana.
Zastępca głównego lekarza orzecznika w łódzkiej siedzibie ZUS Teresa S. nie zgodziła się na rozmowę z "Super Expressem".
Zobacz: Tragedia emerytki z Podkarpacia: Fałszywy agent PZU okradł mnie i przejechał