Dramat w Kielcach! Zadźgała dzieci poderżnęła sobie gardło?

2017-02-02 5:00

Kielce zamarły z przerażenia. W jednym z mieszkań w bloku przy ul. Daszyńskiego doszło do potwornej tragedii. Piętnastolatka i jej pięcioletni brat leżeli w kałuży krwi. Byli martwi. Nieopodal zakrwawiona, nieprzytomna leżała ich mama Daria S. (41 l.). Tę makabrę odkrył ojciec dzieci i mąż kobiety Krzysztof S. (43 l.). Najbardziej prawdopodobne jest, że zbrodni dopuściła się matka. Potem próbowała zabić także siebie.

Boże, dlaczego do tego doszło? To pytanie od wtorkowego wieczora dudni w głowie ojca zamordowanych dzieci, Krzysztofa S. - Kiedy wrócił do mieszkania około godz. 16, okazało się, że drzwi są zamknięte od środka. Sforsować je pomógł sąsiad. W środku mężczyzna natknął się na ciała dzieci oraz żonę, która miała rany cięte, ale żyła - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz. Daria S.trafiła do szpitala. Jest w stanie ciężkim, ale stabilnym. Niestety, Oli i Miśkowi, jak nazywała go sama mama, nie można było już pomóc. Każde z dzieci miało kilka ran od ostrego narzędzia.

Na razie śledczy nie wykluczają żadnej z wersji wydarzeń. Także zabójstwa. Niemniej najbardziej prawdopodobna jest inna hipoteza. - Bardzo mocno bierzemy pod uwagę tak zwane rozszerzone samobójstwo - mówi prokurator. - Mówiąc prościej, kobieta miałaby pozbawić życia swoje dzieci, a potem sama targnąć się na życie - tłumaczy.

Wielką niewiadomą pozostaje przyczyna tragedii. Na miejscu nie znaleziono żadnego listu czy wiadomości od niedoszłej samobójczyni. A przesłuchać jej jeszcze nie można.

Małżeństwo w Kielcach mieszkało od trzech lat. Rodzina była dobrze sytuowana. Krzysztof S. zajmuje się m.in. nadzorem budowlanym. Ma własną firmę. Daria S. jest analitykiem medycznym.

Zobacz: 13-letnia Wiktoria zabiła się, bo zaszczuli ją w szkole?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki