Jesteście bez serca!

2009-01-07 3:30

Zobacz, jak tłumaczy się kurator sądowy i lekarz, którzy widzieli cierpienie Szymusia, ale nie zdobyli się na trud, żeby pomóc katowanemu dziecku.

Trzeba być pozbawionym sumienia potworem, żeby nie zareagować na krzywdę dziecka! Choć zwyrodnialec Tomasz M. (22 l.) od miesięcy znęcał się nad synkiem swojej konkubiny, łamiąc mu kości i obijając jego małe ciałko, to nikt, nawet matka Szymusia, nie kiwnął palcem, żeby ocalić  mu życie. Lista współodpowiedzialnych za tę makabryczną zbrodnię jest jednak dłuższa.

Kurator sądowy, który sprawował dozór nad rodziną, i ordynator oddziału chirurgii dziecięcej Szpitala Miejskiego w Elblągu, na który dwukrotnie trafił chłopiec ze złamaniami nóżki i rączki, dopuścili się skandalicznych zaniedbań. Gdyby nie ich ignorancja, Szymuś mógłby żyć!

Odkąd Marieta Mejka (23 l.) została skazana za handel narkotykami, ale uniknęła więzienia, bo musiała opiekować się maleńkim Szymusiem - kurator sądowy miał sprawdzać, czy kobieta znowu nie popada w konflikt z prawem. - Została skazana na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Była jednak objęta dozorem policji i kuratora zawodowego - potwierdza sędzia Danuta Kachnowicz, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu. I rzeczywiście Marieta Mejka przynajmniej kilka razy stawiała się u kuratora zawodowego Krzysztofa Hajduka (36 l.), który formalnie sprawował nad nią pieczę.

Na jedno z takich spotkań kobieta zabrała nawet swojego synka Szymusia. Ale choć chłopiec akurat wtedy miał nóżkę w gipsie, kurator ignorant nawet nie zadał matce pytania, jak to się stało, że jej półtoraroczny, ledwo co chodzący synek, się połamał.

- Od tego jest lekarz, żeby ustalić, jak doszło do obrażeń, a nie ja. Przecież gdy on sporządza kartę pacjenta, to powinien zapytać, w jakich okolicznościach to się stało. My od takich rzeczy nie jesteśmy - skandalicznym tłumaczeniom kuratora nie ma końca. - Ta pani miała bardzo dobrą opinię wśród sąsiadów. Dbała o dziecko - brnie dalej Krzysztof Hajduk. Zapytany o to, czy w jakiś sposób zareagował na to, że razem z Marietą Mejką i jej synkiem mieszkał diler narkotyków, kurator bezczelnie odpowiada: - Nic o tym nie wiedzieliśmy, a ona nam nie powiedziała.

Zupełnie bezkarnie czuje się także Mariusz Ś., ordynator oddziału chirurgii dziecięcej Szpitala Miejskiego w Elblągu. Choć podlegający mu lekarze w październiku, a potem w listopadzie zakładali skatowanemu Szymusiowi gips na połamaną rączkę i nóżkę - to żaden z pozbawionych sumienia medyków nie poinformował policji (choć zgodnie z prawem taki jest ich obowiązek!) o podejrzeniu znęcania się nad dzieckiem. - Coś tam słyszałem o tej sprawie - dr Mariusz Ś. bagatelizuje problem. Ale o jakichkolwiek wyrzutach sumienia czy planach wyciągnięcia konsekwencji wobec lekarzy, którzy dopuścili się tak skandalicznych zaniedbań, nawet nie chce mówić.

Ordynator oddziału Mariusz Ś. - Coś tam słyszałem o tej sprawie

Tylko tyle miał do powiedzenia szef oddziału chirurgii dziecięcej szpitala w Elblągu, do którego dwukrotnie trafiał skatowany chłopiec

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki