Ksiądz Jacek S. zmusił kochankę do aborcji! Duchowny wykorzystał aż 13 młodych dziewcząt

2013-12-17 3:30

Ogień piekielny to dla niego za mało! Były już ksiądz z Legionowa Jacek S. (37 l.) nie tylko uwiódł nastoletnią chórzystkę, ale też kiedy zaszła w ciążę, kazał jej usunąć dziecko. Wpadł, gdy młodą kochankę porzucił dla innej dziewczyny. Wtedy okazało się, że ma na sumieniu w sumie kilkanaście małoletnich ofiar. Wczoraj stanął przed sądem. Będzie odpowiadać za gwałt i pedofilię.

Występki księdza Jacka S. wyszły na jaw w styczniu 2012 roku. Ówczesny kapelan Kościoła Garnizonowego pw. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Marii Panny w Legionowie (woj. mazowieckie) zgłosił policji, że ktoś zniszczył mu samochód. Badający sprawę przebitych opon funkcjonariusze szybko dotarli do 18-letniej wówczas Kasi, parafialnej chórzystki. Roztrzęsiona dziewczyna powiedziała im, że zniszczyła auto z zemsty na księdzu, który był... jej kochankiem i zostawił ją dla innej nastolatki.

Jacek S. uwiódł ją, gdy miała 14 lat. Dziewczyna dosłownie straciła głowę dla wysportowanego, przystojnego i inteligentnego duchownego, który nawet obiecywał jej małżeństwo. Romans trwał trzy lata. Wszystko zmieniło się w 2010 roku, gdy Kasia zaszła w ciążę. - Musisz pozbyć się tego dziecka - naciskał wtedy zakochaną dziewczynę i wręczył jej 3 tys. zł na aborcję. Nastolatka usunęła ciążę, a ksiądz zaczął jej unikać. W końcu SMS-em dał do zrozumienia, że to koniec romansu i... zajął się kolejną chórzystką.

Przeczytaj: Ksiądz Irek wydziedziczył synka Kubusia! Pieniądze przepisał Kościołowi!

Śledczy ustalili, że Jacek S. wykorzystał aż 13 młodych dziewcząt. Postawili mu w sumie 17 zarzutów, w tym gwałtu, uprawiania seksu z dziećmi oraz nakłaniania do przerwania ciąży. Mają sporo dowodów - prócz zeznań nastolatek, również SMS-y i e-maile. Kapłan, który został przeniesiony przez Watykan do stanu świeckiego, od stycznia ubiegłego roku przebywał w areszcie. Wczoraj został z niego doprowadzony na pierwszą rozprawę przed Sądem Okręgowym w Warszawie.

Rozpoczynający się właśnie proces będzie odbywał się za zamkniętymi drzwiami, bo sędzia Małgorzata Wasylczuk wyłączyła jawność postępowania. - Wymaga tego obrona interesu stron postępowania, w szczególności pokrzywdzonych - tłumaczyła. Żadna z ofiar księdza nie stawiła się w sądzie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki