O tym, że mały Antek cierpi na skomplikowaną wadę serduszka, rodzice dziecka dowiedzieli się, gdy jeszcze bezpieczny rósł pod sercem swojej mamy. W chwili porodu jednak rozpoczęła się dramatyczna walka o każdy jego oddech.
Antek ma za sobą już dwie bardzo poważne operacje - zespolenie systemowo-płucne i zespolenie Glenna. Obie przeszedł w Polsce i obie były dla niego koszmarem. Pierwszy raz trafił na stół operacyjny, kiedy miał zaledwie tydzień. Lekarze operowali, ale nastawieni byli na śmierć dziecka. Przy drugiej operacji było podobnie.
- O życie Antka drżę przez cały czas - mówi mama chłopca. Bo jednokomorowe serce to niejedyny problem. Chłopiec ma dodatkowo częstoskurcz przedsionkowo-komorowy, który nie pozwala na pewność, że serduszko będzie biło stabilnie. Jego serce nagle przyspiesza do 300 uderzeń na minutę. - Antek wtedy sinieje i wyje z bólu, wymiotuje, jest wyczerpany - opowiada mama, dla której każdy taki atak to koszmar i niepewność, czy tym razem uda się uspokoić rytm serca.
Teraz operacja u prof. Malca to jedyny ratunek. Początek 2017 roku to optymalny termin na wizytę w klinice w Muenster. - Błagam, pomóżcie mi do tego czasu zebrać te pieniążki - apeluje mama Antka.