Siła uderzenia odjęła jej mowę, znaczy kwakanie, więc tylko trzepotała w panice skrzydłami, usiłując za wszelka cenę się uwolnić. Niestety, latarnia trzymała ją w groźnym uścisku. Chciał nie chciał, trzeba było wezwać dzielnych strażaków z muszyńskiej OSP. Przybyli i stanęli jak wryci, bo nawet oni jeszcze nie widzieli takiej katastrofy w przestworzach. A gdy już przestali się dziwić, przystawili drabinę i wyrwali kaczuszkę z pułapki. Szczęśliwie oprócz szoku nie doznała żadnych urazów, co potwierdził swym autorytetem miejscowy weterynarz.
Zobacz: O jeżu, jak urosłeś!