Odpowie za wypadek, w którym zginął Jarek Zabiega!

2013-06-29 10:48

Dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Taki wyrok wydał wczoraj Sąd Apelacyjny w Warszawie w sprawie Macieja Zientarskiego (44 l.). To łagodniejsza kara niż ta zasądzona wcześniej przez sąd niższej instancji. Oznacza jednak, że za spowodowanie wypadku, w którym zginął dziennikarz "Super Expressu" Jarosław Zabiega (†30 l.), Zientarski pójdzie do więzienia.

Maciej Zientarski nie okazywał skruchy. Po wypadku robił wszystko, żeby proces się nie rozpoczął. Zasłaniał się złym stanem zdrowia, nie przychodził na rozprawy. Kiedy w końcu stanął przed sądem, sprawiał wrażenie, jakby sprawa dotyczyła niezapłaconego rachunku, a nie śmierci drugiego człowieka.

W tym czasie brylował w telewizji, a na swoim internetowym blogu żartował z tragedii, do której doprowadził. Kiedy w styczniu tego roku sąd skazał Zientarskiego na 3 lata więzienia i 8 lat zakazu prowadzenia pojazdów, były dziennikarz motoryzacyjny był pewny, że w sądzie apelacyjnym czeka go w najgorszym wypadku wyrok w zawieszeniu. Bardzo się jednak pomylił.

Mimo że w drugiej instancji kara została zmniejszona o rok, to i tak Zientarski usłyszał wyrok bezwarunkowego pozbawienia wolności.

Zientarski spędzi dwa lata za kratami

- Sąd apelacyjny skazuje Macieja Zientarskiego na 2 lata bezwarunkowego pozbawienia wolności i 8 lat zakazu prowadzenia pojazdów - mówił wczoraj po południu sędzia Arkadiusz Tomczak.

- Stan zdrowia ani niekaralność nie mogą być przesłanką do zastosowania wyroku w zawieszeniu - dodał sędzia.

W uzasadnieniu wyroku sędzia Tomczak tłumaczył, że Zientarski jako dziennikarz motoryzacyjny doskonale znał przepisy i łamał je świadomie. Jako osoba publiczna powinien dawać przykład, a zamiast tego rażąco naruszył zasady ruchu drogowego, co spowodowało wypadek i śmierć Jarosława Zabiegi.

Włodzimierz Zientarski: To jest wyrok za nazwisko!

Podczas wczorajszej rozprawy na sali sądowej nie było oskarżonego, był natomiast jego ojciec, Włodzimierz Zientarski (71 l.). Kiedy usłyszał, że jego syn ma trafić za kraty na dwa lata, miał łzy w oczach.

Po zakończeniu rozprawy błyskawicznie opuścił gmach sądu. - To jest wyrok za nazwisko, jest zbyt surowy. Kto inny dostałby karę więzienia w zawieszeniu - rzucił do dziennikarzy "Super Expressu". - Wczoraj, kiedy rozmawiałem z Maćkiem, on był w takim stanie, że nie pamiętał nawet, że dziś ma rozprawę. Nie wiem, jak ja mu powiem, że ma iść do więzienia - dodał po chwili.

Maciejowi Zientarskiemu przysługuje jeszcze odwołanie do Sądu Najwyższego.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki