Niebezpieczeństwo CZYHA WSZĘDZIE! Barszcz napadł panią Annę w krzakach!

2014-08-02 4:00

Miało być beztroskie wylegiwanie się na trawie, a był przenikliwy ból i trudno gojące się rany - Anna Batorska (24 l.) z Lublina nie spodziewała się, że tak zakończy się jej wycieczka nad Zalew Zemborzycki. To efekt spotkania ze śmiertelnie niebezpieczną rośliną - barszczem Sosnowskiego.

- Wspólnie z koleżanką postanowiłyśmy odpocząć na trawie tuż przy brzegu - wspomina pani Anna. Wybrały miejsce niedaleko mola. Trawa była tam wysoka, nie zauważyły jednak nic niebezpiecznego. Po kilku minutach pani Anna poczuła, jak jej nogi zaczynają straszliwie piec i robią się czerwone. Na drugi dzień zobaczyła, że zrobiły się jej wielkie bąble... Po wizycie u dermatologa i lekach czuje się już dobrze, ale bolesne ranki wciąż są widoczne i dają się we znaki. - To straszne, że w miejscu, gdzie wypoczywają tysiące ludzi, czyha takie niebezpieczeństwo - mówi zdenerwowana.

- Może przecież dojść do tragedii - dodaje. Barszcz Sosnowskiego sprowadzono do Polski pół wieku temu, miał być paszą dla zwierząt. Okazał się niebezpieczny i zaprzestano jego uprawy, ale rozsiewał się już sam. Wygląda bardzo niewinnie - jak przerośnięty koper. Urząd Miasta Lublina obiecuje, że krwiożercza roślina zniknie znad zalewu.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki