Piaseczno: Zabiorą im dzieci, bo są biedni

2010-01-20 22:56

Każdego dnia, których Marcin Leśniak (29 l.) spędził w domu dziecka tysiące - mężczyzna obiecywał sobie, że gdy będzie dorosły i założy rodzinę, zrobi wszystko, by jego dzieci nie cierpiały biedy i zawsze miały dach nad głową. Niestety, potworny los sprawił, że pan Marcin musi walczyć o to, by jego ukochany syn Krzyś (3 l.) i córeczka Oleńka (1,5 roku) nie trafili do bidula.

Wszystko dlatego, że zdaniem kuratora sądowego rodziny Leśniaków nie stać na wychowywanie dzieci.

- Nie mam już siły! - mówi Marcin Leśniak z Piaseczna, tuląc swoją ukochaną żonę Iwonę (24 l.) i dwójkę maluchów. - W każdej chwili do naszych drzwi może zapukać kurator i zabrać nam dzieci. Tylko dlatego, że nie mamy pieniędzy i zalegamy z opłatami za wynajmowane mieszkanie - panu Marcinowi głos więźnie w gardle.

Przeczytaj koniecznie: Wykastruję się byle tylko odzyskać dzieci

Mężczyzna całe życie był zdany tylko na siebie. Najpierw koszmarny pobyt w domu dziecka. Potem kilka tragicznych lat w rodzinie zastępczej. - Rodzice zastępczy nigdy mi nie powiedzieli, że mnie kochają. Robili tylko awantury - wspomina. Po jednej z takich kłótni, Marcin musiał wrócić do bidula. Gdy skończył 18 lat, opuścił dom dziecka. Na odchodne dostał plecak, garnki, talerze, sztućce i radio. Potem musiał radzić sobie sam.

Czytaj dalej>>


Przyjechał do Warszawy, mieszkał w kanałach na Żeraniu, a w dzień pracował na wózku widłowym i zbierał na własny kąt. Udało się! Wynajął mieszkanie, a potem poznał Iwonę i choć jej rodzice nie akceptowali chłopaka z domu dziecka, para pobrała się i założyła rodzinę. Pan Marcin chwytał się każdej posady, harował za 7 zł brutto. Jednak skromna pensja nie wystarczała na jedzenie i mieszkanie, a losem dzieci zainteresował się w końcu kurator sądowy, który zajrzał mał-żeństwu do portfela.

- Ludzie uważają, że człowiek z domu dziecka to degenerat, nie chcą dać szansy - mówi pan Marcin. - Ja mam rodzinę i chcę ją utrzymać. Żona jest w ciąży i z rozpaczą myślimy o tym, co będzie, kiedy maleństwo przyjdzie na świat. Zrobię wszystko, żeby żadnego mojego dziecka nie spotkał los, który spotkał mnie! Nie pozwolę, by dzieci trafiły do bidula - deklaruje ojciec.

Pan Marcin prosi Czytelników "Super Expressu" o propozycję pracy, która pozwoli mu utrzymać rodzinę, oraz o ubranka dla dzieci. Wszyscy, którzy mogliby pomóc, proszeni są o kontakt z rodziną Leśniaków pod nr. tel.: 514-457-737, 22 412-03-59

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki