Jan Iwaniec (69 l.) spod Wojnicza (woj. małopolskie) jest cukrzykiem od ponad 20 lat. Z powodu choroby amputowano mu palce u stopy. Ledwie widzi, cierpi na nadciśnienie, chorobę wieńcową i wiele innych schorzeń. Problemy z chodzeniem ma też jego 67-letnia żona. W domu biednie, na ścianach rośnie grzyb, brakuje podstawowych sprzętów. Leki pochłaniają większość dochodu małżeństwa. Część medykamentów opłacają z zasiłku celowego - rodzina od GOPS dostaje niespełna 250 zł na kwartał. - Urzędniczki dołożyły nam ten tysiąc na leki z całego roku do dochodu - tłumaczy pan Jan. - Bo tyle dostaliśmy razem z żoną, a rozliczamy się wspólnie. Wyszło, że nasz dochód miesięczny jest za duży o 8 zł, aby otrzymywać specjalny zasiłek opiekuńczy, który wynosi 520 zł na miesiąc. Straciliśmy go. Nikogo nie interesuje, że zostaje nam 300 zł na życie - żali się mężczyzna.
Pracownicy GOPS rozkładają ręce. - Nie jesteśmy instytucją, która zabezpieczy wszystkie potrzeby. W przypadku specjalnego zasiłku opiekuńczego kryterium dochodowe jasno określa ustawa. Jest przekroczenie i koniec - tłumaczy Agata Biernacka, kierowniczka GOPS w Wojniczu.
Zobacz także: Gliwice. Dożywocia za brutalny mord na małżeństwie