Karetka pogotowie

i

Autor: Piotr Gajek

Śmierć 5-letniego Kacperka z Miechucina, rodzice obwiniają lekarza

2015-04-29 15:06

Sprawę tę bada rzecznik praw pacjenta. Do szpitala w Kartuzach chłopiec trafił w kwietniu. Drugiego dnia Świąt Wielkiejnocy został wypisany przez miejscowego lekarza do domu, bo ten uznał, że chłopcu nic nie zagraża. Okazało się jednak inaczej. W domu stan zdrowia Kacperka się znacznie pogorszył i chłopczyk natychmiast został przewieziony do szpitala w Gdańsku. To jednak nie pomogło i chłopiec zmarł na miejscu - donosi Dziennik Bałtycki.

Rodzice pięcioletniego chłopczyka uważają, że do śmierci ich synka przyczyniła się decyzja lekarza pracującego w kartuskim szpitalu. Ich zdaniem, chłopiec nie był bowiem gotowy na wyjście ze szpitala i powinien pozostać pod opieką medyczną. Dziennik Bałtycki podaje, że sprawą zajmuje się rzecznik praw pacjenta i szpitalne zespoły ds. zgonów. Poza tym Agnieszka i Adrian Miotkowie rodzice malucha biorą pod uwagę wniesienie zawiadomienia do prokuratury. A wszystko zaczęło się od przeziębienia, które mama Kacperka zaobserwowała u synka 2 kwietnia, po czym udała się do kartuskiej przychodni NZOZ CM Kaszuby. Tam lekarz stwierdził zapalenie oskrzeli i przepisał stosowne leki, to jednak nie pomogło. Rodzice ponowili zatem wizytę w wielkanocny poniedziałek. Wówczas inny lekarz stwierdził zapalenie gardła i zapisał kolejne leki oraz krople na oczy.

Zobacz też: Poseł Adam Hofman żąda kary śmierci. Zgadzasz się z nim?!

To jednak również nie pomagało, a temperatura ciała dziecka spadała coraz niżej, aż osiągnęła 33,4 stopnie. Rodzice zatelefonowali po pogotowie, tam odesłano ich jednak do lekarza, który przepisał leki. Lekarz uznał, że pewnie chłopca skierują do szpitala w Gdańsku. Jak się później okazało, nic z tego. O 21:35 Kacperek trafił na SOR-u w Kartuzach. W rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim mama chłopczyka powiedziała, że pediatra osłuchała chłopca, stwierdziła zapalenie gardła i odesłała ich do domu. Rano chłopiec obudził się z sinymi ustami, po czym stracił przytomność. Matka wezwała pogotowie.

Po 54 minutach reanimacji, udało się pobudzić serduszko Kacperka. Chłopiec został następnie przewieziony do szpiatala w Gdańsku. Tam w drugiej dobie pobytu przeprowadzono operację, jego stan chwilowo się poprawił, ale ostatecznie chłopiec zmarł o 19:55. Krystyna Kozłowska, rzecznik praw pacjenta, w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim oświadczyła: - Informacje o okoliczności śmierci Kacpra są niepokojące, dlatego wszczęłam postępowanie wyjaśniające. Głos w tej sprawie zabrał również Karol Górski, prezes Powiatowego Centrum Zdrowia w Kartuzach: - Dziecko było leczone przed i kilka dni po wizycie  w naszym szpitalu, nie zostało odesłane bez pomocy - oświadczył.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki