Zygmunt Miernik: Rzuciłem tortem, bo mam dość bezkarności Kiszczaka

2013-06-07 4:10

Przykro mi, że tak się stało, ale nie miałem innego wyjścia - mówi o swym słynnym już rzucie tortem w sędzię Zygmunt Miernik (60 l.). Zdaniem wieloletniego opozycjonisty był to jedyny sposób, by zwrócić uwagę na to, że odpowiedzialni za zbrodnie komunistyczne wciąż nie zostali ukarani.

Zygmunt Miernik osiągnął zatem swój cel. - W przeciwnym razie nikt nie pytałby, dlaczego nie można sądzić Czesława Kiszczaka, nikt by się sprawą nie zainteresował - tłumaczy swe motywy opozycjonista. - Zbrodnia nieukarana rodzi nowe zbrodnie. Niedługo może dowiemy się, że górnicy z "Wujka" sami się zastrzelili. Jeśli sędziowie nie skażą Kiszczaka, to okryją się hańbą - dodaje Zygmunt Miernik.

Złość jego i innych obecnych w środę w warszawskim sądzie wywołała decyzja sędzi o utajnieniu części rozprawy. Zdaniem Miernika, ludzie mają prawo wiedzieć, dlaczego gen. Czesław Kiszczak (88 l.) miałby uniknąć sprawiedliwości.

>>> Sędzia dostała tortem podczas procesu generała Kiszczaka

Sprawą rzutu tortem natychmiast zajęła się policja. Zygmunt Miernik jeszcze nie zdążył wrócić z Warszawy do Sosnowca, gdzie mieszka, gdy do jego domu dwa razy zawitali funkcjonariusze. Po raz trzeci odwiedzili go wczoraj przed godziną 11, akurat wtedy, gdy był na spotkaniu z naszym reporterem. - Błyskawiczna reakcja, prawda - mówi Zygmunt Miernik.

- Nie czuję się terrorystą. Uważam, że nie znieważyłem sądu czy też sędzi. Ta pani skończyła już wówczas rozprawę, zdjęła togę i łańcuch z orłem, nie miała insygniów - mówi z przekonaniem opozycjonista.

None

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki