Cwana GAPA 2004

2004-12-29 17:48

Są ludzie, którzy narozrabiają czasem jak pijane zające, ale umieją tak odwrócić potem kota ogonem, że nie ponoszą żadnych tego konsekwencji. Czasem nawet to inni obrywają po uszach. Oni zaś obserwują wszystko z boku i tylko się uśmiechają szyderczo.

"Cwana gapa" - to określenie najlepiej do nich pasuje. Każdy z nas ma takie "cwane gapy" wśród znajomych, sąsiadów albo kolegów.

My postanowiliśmy wyłuskać "cwane gapy" spośród bohaterów życia publicznego: polityków, artystów, sportowców. Po wnikliwych analizach wytypowaliśmy siedem osób. Siedem, bo od starożytności jest to liczba magiczna, a i "cwana gapowatość" ma tam swoje korzenie.

Spośród tych kandydatów proponujemy wybrać polską "cwaną gapę" roku 2004.

Za okiwanie właściciela

Henryk Kasperczak, były(?) trener Wisły Kraków
Gdy w listopadzie pojawiła się wiadomość, że drużynę piłkarskich mistrzów Polski ma poprowadzić Henryk Kasperczak, wydawał się stać na straconej pozycji. Tracił pracę i wynagrodzenie - 20 tys. euro miesięcznie. Warunki gry dyktował właściciel klubu Bogusław Cupiał. Kasperczakowi udało się wykręcić kota ogonem. Będzie otrzymywał pensję do 2008 r. i jeszcze nerwowo wykończył Cupiała - odchodzi z klubu. Kasperczak zaś twierdzi, że zostaje.

Za wykorzystanie sądu

Edyta Górniak, piosenkarka
Przez ostatni rok nie nagrała płyty i nie wylansowała hitu. Ale znalazła sposób, jak mimo braku jakichkolwiek osiągnięć, trafić na usta wszystkich. Wykorzystała do tego celu sądy Rzeczpospolitej. Zakaz pisania o niej zaowocował przewidywalnym skutkiem. Trafiła na czołówki gazet i wróciła do telewizyjnych programów informacyjnych. Wywołała uczone dyskusje, w których bez przerwy przewijało się jej nazwisko. Sąd wykonał za nią robotę, dzięki czemu zachowała status gwiazdy.

Za spotkanie w Częstochowie

Jan Kulczyk (54 l.), najbogatszy Polak
Sejmowi śledczy, którzy badają aferą Orlenu, szykowali się już, by go na przesłuchaniu po prostu rozjechać jak walcem. Największą ochotę miał zaś na to Roman Giertych z LPR. Wyglądało na to, że miliarder się nie wybroni. I nagle wszystko prysnęło jak bańka mydlana. Okazało się, że Kulczyk trzyma największego wroga z komisji zaÉ gardło. A to za sprawą jasnogórskiego spotkania, na którym Giertych miał go szantażować. Kulczyk okazał się twardym graczem. Wszystko nagrał i upublicznił. Giertych mu już nie fiknie.

Za koniec bez końca

Michał Wiśniewski, lider Ich Troje
Gdy cieszył się coraz mniejszym zainteresowaniem, wymyślił sposób, jak znów zaistnieć. Ogłosił koniec kariery. Uczcił to serią okolicznościowych koncertów i płytą "6. ostatni przystanek". Stanął też przed sądem oskarżony o plagiat i uszkodzenie ciała uczestniczki jego koncertu. Wreszcie wyjął kolczyki z twarzy, ufarbował włosy na ciemno. Te jego poczynania śledziły media, więc mimo braku dokonań artystycznych, wciąż pozostaje sławny i ze sceny nie zamierza schodzić.

Za wyrwanie się do Europy

Ryszard Czarnecki (41 l.), eurodeputowany Samoobrony
Kiedy trzy lata temu rozlatywała się AWS, wydawało się, że to koniec błyskotliwej kariery politycznej Ryszarda Czarneckiego. Były minister ds. europejskich w rządzie Jerzego Buzka długo nie mógł sobie znaleźć zajęcia. Aż wreszcie zwąchał okazję. Przyczepił się do Andrzeja Leppera. Tak oczarował wodza Samoobrony, że został doradcą partii. Teraz zaś jest jej eurodeputowanym. Siedzi sobie w Brukseli, popija belgijskie piwo, zajada małże i czesze diety. I co, cwana gapa?

Za wygraną mimo przegranej

Leszek Miller (58 l.), były premier
To koniec Leszka Millera - w maju tego roku, gdy były premier oddawał fotel Markowi Belce, to był jedyny komentarz. Miller odchodził znienawidzony za wszystkie afery, których był ojcem chrzestnym. Ale czy aby na pewno przegrał? Niemal całej rodzinie Don Millerone na karku siedzi dziś za przekręty wymiar sprawiedliwości, a on ma się dobrze. W końcu ma czas dla ukochanej wnuczki, dalej jeździ rządowym autem, a w kuluarach kręci politykami lewicy. Tyle że za nic już nie odpowiada. Sprytnie sobie wymyślił?

Za zgrywanie niewiniątka

Zbigniew Wassermann (55 l.), wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. Orlengate
W czasie, gdy ministrem sprawiedliwości był Lech Kaczyński, Wassermann był jego prawą ręką. W 2001 r. zlekceważył anonim opisujący przekręty z dostawami paliw do Polski i monopol cypryjskiej spółki J&S. Nie zareagował, gdy płocka prokuratura po 9 dniach "badania" sprawy odmówiła wszczęcia śledztwa. Doszło do kompromitującej wpadki resortu sprawiedliwości - dokumenty dołączone do anonimu gdzieś zaginęły. Nie przeszkadza to Wassermannowi zasiadać w komisji śledczej ds. Orlenu i udawać niewiniątko. Mało tego, wykreował się na jednego z najdzielniejszych sejmowych śledczych. Nie każdy by tak potrafił.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki