Drzewiecki prezesem PKOl?

2010-08-18 10:35

On jest jak kot - zawsze spada na cztery łapy - mówią o Mirosławie Drzewieckim jego koledzy z partii. Najpierw niemal bez szwanku wyszedł z afery hazardowej, teraz rozgląda się za nową posadą i za wszelką cenę chce wrócić do gry.

Jak dowiedział się "Super Express", na celowniku "Mira" znalazł się Polski Komitet Olimpijski. Były minister sportu sonduje już poparcie wśród sportowych działaczy. A ci ostatni nie ukrywają, że z Drzewieckim współpracowało im się znakomicie.

- Drzewiecki zdaje sobie sprawę, że do wielkiej polityki już nie wróci. PKOl to dla niego idealne miejsce - mało roboty, olbrzymi prestiż. Wiem, że rozmawia z ludźmi i liczy szable - mówi nasz informator. Jego zdaniem, Drzewiecki ma znakomite relacje z szefami większości związków sportowych. A to oni będą delegatami na walnym zgromadzeniu, które jeszcze w tym roku ma wybrać nowego szefa komitetu.

Inny z naszych informatorów mówi wprost: - Wiem, że traktuje tę sprawę bardzo poważnie. Jeśli Tusk nie stanie mu na drodze, prezesurę ma w kieszeni.

Po śmierci Piotra Nurowskiego (zginął w katastrofie prezydenckiego tupolewa) obowiązki szefa PKOl pełni Andrzej Kraśnicki (61 l.). Czy już niebawem odda stery właśnie Drzewieckiemu?

- Nazwisko byłego ministra pojawia się na tzw. giełdzie kandydatów - przyznaje Jerzy Skucha, prezes PZLA i członek prezydium PKOl. O Drzewieckim mówi w samych superlatywach.

- Konkretny, merytoryczny. Bardzo dobrze wspominam współpracę z kierowanym przez niego resortem - ucina.

Dobre zdanie o Drzewieckim ma też inny z działaczy, Apoloniusz Tajner, szef PZN. - Jako minister był zdecydowany, krótko załatwiało się z nim wszystkie sprawy. Dbał o sport, który za jego czasów kwitł. Teraz może nie jest źle, ale brakuje środków, zwłaszcza na szkolenie młodych zawodników - mówi twórca sukcesów Małysza.

Środowisko sportowe sprzyja Drzewieckiemu. W czasie dwóch lat w resorcie przyspieszył prace przy organizacji EURO 2012, rozpoczął program budowy orlików. Oponenci wytykają mu jednak przegraną w wojnie z PZPN, a przede wszystkim aferę hazardową.

Z byłym ministrem sportu nie udało nam się wczoraj skontaktować. Kilkanaście dni temu w rozmowie z "Super Expressem" przekonywał jednak, że czuje się niewinny i jest gotowy na nowe wzywania. W PKOl?

Grzechy "Mira"

Według CBA Mirosław Drzewiecki miał lobbować za korzystnymi dla biznesmenów od jednorękich bandytów zapisami w ustawie hazardowej. Z zeznań Mariusza Kamińskiego (45 l.), byłego szefa Biura, wynika, że spełniał wszystkie zachcianki Ryszarda Sobiesiaka ("Rysia"). Po wybuchu afery Drzewiecki zniknął z życia politycznego. Na Florydzie udzielił szokującego wywiadu, w którym przekonywał, że "Polska to dziki kraj". Kiedy wydawało się, że wycofa się z polityki, wrócił do Sejmu. Chwilę później komisja śledcza przyjęła raport, z którego wynika, że afery hazardowej... nie było.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki