Kamil Durczok trafił do szpitala! Zasłabł po audycji w radiu

2015-02-18 12:16

Popularny dziennikarz Kamil Durczok (47 l.) tuż po poniedziałkowej audycji w Radiu TOK FM zasłabł i trafił do jednego z warszawskich szpitali. Wszystko po tym, jak musiał tłumaczyć się z zarzutów o molestowanie i niemoralne zachowania, które insynuował mu tygodnik "Wprost". Przy Durczoku cały czas czuwa żona Marianna, która przyjechała do niego prosto z Katowic. Nie wiadomo, w jakim stanie jest szef "Faktów" TVN. Informację podał portal 300polityka.pl.

Tymczasem w policyjnych laboratoriach zbadano biały proszek znaleziony w warszawskim apartamencie. Jak ustalił "Super Express", to kokaina i amfetamina. Śledczy będą badać, czy ktoś próbuje wrobić w narkotyki popularnego dziennikarza Kamila Durczoka (47 l.). Policja nie wyklucza próby szantażu wobec szefa "Faktów" TVN.

- Otrzymaliśmy wstępną informację od policji o śladowych ilościach kokainy i amfetaminy na przedmiotach i w woreczkach w mieszkaniu, w którym 13 lutego policjanci przeprowadzili interwencję - mówi "Super Expressowi" rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. - Zleciliśmy policji prowadzenie dochodzenia w tej sprawie. Przedmiotem postępowania jest posiadanie środków odurzających, za co grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności - dodaje. - Wyjaśniamy sprawę. Nie możemy wykluczyć, że mogła to być próba wymuszenia czegoś od Kamila Durczoka. Będziemy wzywać wszystkich po kolei. Także pana Durczoka - stwierdza Mariusz Sokołowski, rzecznik KGP.

Policja i prokuratura mają długą listę wątpliwości i podejrzeń w tej pełnej insynuacji sprawie. Śledczy zastanawiają się, dlaczego w dniu 16 stycznia właściciele mieszkania na Mokotowie, którzy przyjechali do apartamentu, by wyrzucić z niego zalegającą z czynszem lokatorkę, nie powiadomili służb o znalezionych przedmiotach? Przecież tego dnia mundurowi byli na miejscu, spisali wychodzącego z tego lokalu Kamila Durczoka! "Wprost" przekonywał, że po wybiegnięciu z mieszkania dziennikarza TVN właściciele apartamentu znaleźli w nim akcesoria erotyczne, płyty z filmami porno, woreczki oraz karty płatnicze z resztkami białego proszku. Tygodnik twierdzi, że były tam także należące do Durczoka krawaty i notatki dotyczące "Faktów" TVN.

Tymczasem właściciele mieszkania milczeli! Dopiero po miesiącu, czyli 13 lutego, wszczęli alarm w tej sprawie. Zawiadomili jednak nie policję, ale dziennikarzy "Wprost". Co na to Kamil Durczok? - To, co tam robiłem, to moja absolutnie prywatna sprawa. To nie było złamanie prawa - bronił się w TOK FM w poniedziałek. Przebywający w szpitalu szef "Faktów" TVN nie odbierał telefonu i nie odpisał na SMS-y.

Zobacz też: Afera Durczoka. Kokaina i amfetamina w mieszkaniu. Policja nie wyklucza SZANTAŻU

Przeczytaj: WPROST prześwietla Kamila Durczoka: Biały proszek, erotyczne gadżety i zoofilskie wideo

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki