Gdyby uratował premiera zostałby wyróżniony

2004-02-25 1:00

- Jestem niewinny - zapewniał wczoraj przed sądem Henryk Serda. Ten doświadczony pilot TOPR-u jest prawdziwym bohaterem, podobnie jak mjr Marek Miłosz, który uratował ekipę premiera.

Zakopane

Serda awaryjnie lądował w styczniu ub.r., gdy wysiadły silniki jego śmigłowca Sokół. Zdążył wysadzić TOPR-owców i lądując ominął dom pełen dzieci. Prokuratura uważa, że popełnił błąd. Grozi mu do 3 lat więzienia. Czy gdyby Serda wiózł premiera, stanąłby przed sądem?

- Trudno porównywać oba wyczyny pilotów, ale naszym zdaniem Serda miał trudniejsze zadanie, bo latanie w górach to majstersztyk - opowiadali na sądowym korytarzu ratownicy TOPR, którzy tłumnie przybyli do Sądu Rejonowego w Zakopanem, gdzie we wtorek rozpoczął się proces ich kolegi. Sokół wylądował - Nie popełniłem błędu. Nie przyznaję się do winy - bronił się Serda (l. 58), który przez 25 lat za sterami śmigłowców wylatał prawie 4 tys. godzin. Opowiadał, że krytycznego dnia brał w Tatrach udział w akcji ratowania licealistów z Tychów, których przysypała lawina z Rysów.

Pierwszy silnik Sokoła wysiadł mu nad Czarnym Stawem. Tam wtedy wysadził ratowników. Na drugim silniku poleciał do Zakopanego. Po ośmiu minutach wysiadł drugi silnik. Tylko dzięki doświadczeniu pilota nie doszło do tragedii - helikopter spadł w Murzasichlu zaledwie kilka metrów od domu, w którym przebywała 35-osobowa grupa młodzieży z Warszawy. Sokół wylądował na płocie, uderzył o ziemię łamiąc belkę ogonową i uszkadzając śmigło i jedną z łopat wirnika.

Zdaniem prokuratury Serda nie włączył instalacji przeciwoblodzeniowej ogrzewającej wlot silników śmigłowca i to spowodowało awarię. Oparto się na ustaleniach Komisji Badania Wypadków Lotniczych i zapisie tzw. czarnej skrzynki. Ale stwierdzono również, że czarna skrzynka wyłączyła się na 4 sekundy. Działał prawidłowo Tymczasem pilot jest pewny, że instalację przeciwoblodzeniową włączył. - To prosta i oczywista czynność. Standard pracy w zimie - podkreśla. Błąd pilota wykluczył także zeznający jako świadek Tadeusz Augustyniak (74 l.), nestor pilotów TOPR, nauczyciel Serdy. - Wykluczam, że powodem awarii było oblodzenie silników. Nie było takich warunków pogodowych, a pilot działał prawidłowo. Może to paliwo było przyczyną? - zastanawiał się. Wyrok w tej sprawie zapadnie najprawdopodobniej 6 kwietnia.

Mjr Marek Miłosz

4 grudnia 2003 r. pod Piasecznem prowadzony przez niego rządowy helikopter spadł na ziemię po awarii silników. Na pokładzie leciało 11 osób z premierem Millerem na czele. Dzięki mistrzowskim manewrom pilota nikt nie zginął. Majora Miłosza okrzyknięto bohaterem i awansowano na podpułkownika.

Są spore wątpliwości

Dwaj doświadczeni wybitni piloci. Dzięki swym niesamowitym wyczynom uratowali życie wielu ludziom. Tego, który wiózł premiera, okrzyknięto bohaterem. Drugiego ciągają po sądach. Pierwszy słusznie chodzi w chwale. Za drugim nikt z VIP-ów się nie wstawił. Bronią go tylko koledzy. Niezawisły sąd wyda wyrok - niech jednak pamięta, że łatwiej obciążyć człowieka, który uratował "tylko" jakichś tam uczniów i ratowników.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki