SEKSAFERA SEKSMARSZAŁKA: Tak wierna żona czeka na rozpustnego męża

2013-04-28 12:15

To musiał być straszny cios dla żony marszałka województwa podkarpackiego Mirosława Karapyty (53 l.). Tuż przed trzydziestą rocznicą ślubu dowiedziała się, że zdaniem prokuratury jej mąż zabawiał się z innymi kobietami, kiedy ona pracowała w szkole. Śledczy postawili politykowi siedem zarzutów, w tym dwa czerpania korzyści osobistych poprzez zaspokajanie seksualne. Niewykluczone, że w najbliższym czasie podobnych zarzutów może być więcej...

Godz. 18.30. Czwartkowe popołudnie. Pod 182-metrowy dom w Czerniawce, niewielkiej wsi na Podkarpaciu, podjeżdża samochód osobowy. Wysiada z niego z dowodem osobistym i reklamówką w ręku Mirosław Karapyta, polityk PSL i marszałek województwa podkarpackiego. Kilka dni temu śledczy postawili mu siedem zarzutów: pięć korupcyjnych i dwa dotyczące uprawiania seksu z podwładnymi. Karapyta spędził w areszcie kilkadziesiąt godzin, wyszedł po wpłaceniu 60 tys. zł.

Kiedy podjeżdża pod dom, na ganku czeka już na niego żona Grażyna. Nie ma wesołej miny. Marszałek szybkim krokiem wchodzi na posesję, nie chce rozmawiać z naszą dziennikarką. - Jutro będę w pracy. Wtedy będę rozmawiał z mediami - rzuca tylko. Po chwili znika za drzwiami swojej posiadłości.

Czerniawka to rodzinna wieś żony marszałka. Karapytowie pobrali się 30 kwietnia 1983 r. Za kilka dni będą obchodzić okrągłą 30. rocznicę ślubu. - Śliczna szczupła brunetka o ujmującym uśmiechu zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Ale łatwo nie było. Musiałem się nieźle natrudzić, żeby zwróciła na mnie uwagę - piał z zachwytu polityk cztery lata temu w wywiadzie dla portalu Nowiny24.pl.

Teraz zapewne również będzie musiał się natrudzić, by żona mu wybaczyła. Według śledczych, polityk czerpał korzyści osobiste poprzez seks z innymi kobietami. - Dwie złożyły w tej sprawie obszerne zeznania. Ale takich kobiet było znacznie więcej - mówi nam nasz informator z Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które rozpracowywało marszałka. Miał obiecywać, mamić i rzucać propozycje awansu swoim znacznie młodszym podwładnym w zamian za awans. Wykorzystywał również do tego swoje stanowisko. - Kobiety bały się, że stracą pracę - mówi jeden ze śledczych.

Wczoraj Mirosław Karapyta pojawił się w pracy, w urzędzie marszałkowskim. Zapowiedział, że sam nie zrezygnuje ze stanowiska marszałka, a jedynie z członkostwa w PSL. - Staję przed państwem w głębokim przekonaniu, że niezależny sąd uniewinni mnie od zarzutów formowanych przez prokuraturę - oświadczył Karapyta. Po południu miała się odbyć sesja sejmiku, na którym miał być omawiany wniosek o odwołanie marszałka. Głosowanie w tej sprawie ma się odbyć za 30 dni.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki