Demonstracje przeciwników i zwolenników wprowadzenia stanu wojennego i samego gen. Wojciecha Jaruzelskiego pod jego willą to już tradycja. Jak co roku na warszawskim Mokotowie zetrą się manifestanci z różnych obozów politycznych, skandując z jednej strony hasła w stylu "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", "Precz z komuną", a z drugiej "Wierzymy ci, generale", "Generale, jesteś wielki, a prawica to karzełki".
Tymczasem sam generał, mimo sędziwego już wieku i bardzo złego stanu zdrowia (od dwóch lat walczy z rakiem), nie ma zamiaru uciekać w tym dniu z domu. Sam przyznaje nam, że mógłby spokojnie przeleżeć tę grudniową noc w szpitalu. Nie chce jednak tego robić.
- Mimo fatalnego stanu zdrowia jestem pogodzony z okrzykami pod moim domem. Ale trzeba też wziąć pod uwagę moją metrykę. Przecież ja za pół roku kończę 90 lat. I właściwie w tym wieku człowiek już albo nie żyje, albo ledwo się porusza. Ja też ledwo się poruszam, ale na szczęście jako tako głowa funkcjonuje - mówi nam gen. Jaruzelski.
W swojej ostatniej książce "Starsi o 30 lat" były I sekretarz PZPR po raz kolejny wrócił do tematu stanu wojennego. I chociaż kilka razy pada w niej słowo "przepraszam i ubolewam", widać, że były przewodniczący WRON nadal uważa, że wybrał - jak często przekonuje - mniejsze zło.
Stan wojenny został wprowadzony 13 grudnia 1981 roku
Właśnie wtedy nadano wystąpienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym informował o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i wprowadzeniu na mocy dekretu Rady Państwa stanu wojennego. Oficjalnym powodem była pogarszająca się sytuacja gospodarcza kraju. Stan wojenny, który zniesiono w lipcu 1983 r., pochłonął
co najmniej kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych