Zadźgał ukochaną, bo nie chciała seksu

2009-11-09 4:45

Tak bestialskiego morderstwa w Grudziądzu (woj. kujawsko-pomorskie) nie było od trzydziestu lat. Ania M. (†23 l.) zginęła z rąk swojego chłopaka, bo... nie miała ochoty na seks. Gdy odmówiła mu pójścia do łóżka, bezwzględny Tomasz J. (25 l.) wpadł w szał, chwycił kuchenny nóż i bez wahania zadał swojej dziewczynie blisko 40 ciosów, a na koniec poderżnął gardło.

Anna i Tomasz byli parą od dwóch lat. Ona - studiowała filologię angielską na uniwersytecie w Bydgoszczy, on - pracował w jednym z supermarketów. Pół roku temu zamieszkali razem. Sielanka wspólnego życia nie trwała długo. Zakochanym szybko przestało się układać. Kłócili się często i tak głośno, że awantury przestały już dziwić sąsiadów.

Ale tego, co stało się w ubiegły czwartek, nikt nie mógł się spodziewać. Tomek wstał wcześnie i jak gdyby nigdy nic zaczął całować swoją dziewczynę. Ta jednak nie miała ochoty na amory. Szybko powiedziała mu, że dziś z seksu nici. A wtedy... jej ukochany zamienił się w prawdziwą bestię. Najpierw w szale zaczął szarpać dziewczynę. A potem złapał za kuchenny nóż. Bez najmniejszych skrupułów na oślep zaczął wbijać ostrze noża w ciało pięknej dziewczyny. Pokój tonął we krwi, a przerażona Ania resztkami sił wołała o pomoc. Na próżno. To zachowanie rozwścieczyło zwyrodnialca tak bardzo, że poderżnął jej gardło. Gdy zmasakrowane nagie ciało młodziutkiej studentki bezwładnie osunęło się na łóżko Tomasz J. przebrał się i wyszedł z domu.

Do 10.30 pałętał się po osiedlu bez celu. W końcu postanowił sam sobie wymierzyć sprawiedliwość. Wszedł na czwarte piętro w bloku i wyskoczył z okna. Świadkowie byli pewni, że karetkę pogotowia wzywają do trupa. Mylili się! Choć zwyrodnialec upadł wprost na betonowy chodnik - przeżył. Wybił sobie tylko zęby, złamał żuchwę i mały palec u lewej nogi.

- Zrobiłem coś strasznego Ani, bo nie chciała się ze mną kochać - powiedział Tomasz J. do opatrującej jego rany pielęgniarki, po tym jak karetka przywiozła go do szpitala w Grudziądzu. Przerażona pracownica szpitala o wszystkim powiedziała policjantom.

Gdy stróże prawa weszli do mieszkania, zamarli. Widok zmasakrowanego ciała młodziutkiej dziewczyny po prostu ich przeraził.

Tomasz J., który pozbawił życia niewinną dziewczynę, początkowo przyznał się do bestialskiego mordu, ale… postanowił zmienić zdanie.

Na razie nie trafił do aresztu. Jest w szpitalu, bo złamana żuchwa nie pozwala mu samodzielnie jeść. Gdy jego stan się poprawi, natychmiast trafi za kratki. Za to, co zrobił, grozi mu dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki