Czesław Bielecki

i

Autor: Piotr Grzybowski

Czesław Bielecki: Teflonowa gładkość PO

2012-03-10 3:25

Jak długo można PR-em i teflonem odpowiadać na polską rzeczywistość? - pyta Czesław Bielecki w rozmowie tygodnia "SE"

"Super Express": - Katastrofa kolejowa w Szczekocinach to kolejny przykład polskiego chaosu? Tej tragedii można było uniknąć?

Czesław Bielecki: - Ludzie są omylni - to prawda tak stara jak świat. System nadzoru zarówno ludzi jak sterowania ruchem pociągów powinien jednak gwarantować bezpieczeństwo pasażerom i korygować błędy ludzkie. Trzeba mieć zawsze jakiś plan B. Problem jest jednak głębszy. Oglądałem w telewizji materiał z Mińska Mazowieckiego, z tamtejszego nadzoru ruchu. Absolutnie zinformatyzowanego, nowoczesnego. Pracowała tam kobieta z 30-letnim stażem. I wie pan, ile zarabiała? Dwa tysiące złotych brutto! Zrobiło mi się najnormalniej w świecie wstyd.

- Dlaczego, wielu ludzi tyle zarabia...

- Wszyscy mówią o innowacyjnej gospodarce i inwestycjach w kapitał ludzki. I potem okazuje się, że ludzie pracujący na stanowiskach wymagających niezwykłej dozy odpowiedzialności, koncentracji - tak jak właśnie kontroler ruchu kolejowego, otrzymują pensje gwarantujące co najwyżej trwanie! Na pewno nie godne życie. Tymczasem to samo państwo potrafi wydać lekką ręką kilkaset milionów, a nawet miliardów złotych na źle przeprowadzoną - w kolesiowskim stylu - informatyzację administracji publicznej. Ujawniają się tu dwa podstawowe problemy w myśleniu rządzących: absolutnie błędne podejście do kapitału ludzkiego, jak i kompletne niezważanie na prawidłowe sposoby działania.

- To nie pierwszy raz, kiedy mówimy, że procedury nie zadziałały.

- Bo często to papierologia, a nie wdrożona praktyka działania. Katastrofa smoleńska - w której kraj wyeksportował do nieba 1/3 swojej elity - jest przecież tego najlepszym przykładem. Problem w tym, że człowiek za to odpowiedzialny - dziś wiadomo, że jest to minister Arabski, bo to on zajmował się logistyką podróży VIP-ów - nie jest pociągany do odpowiedzialności. Nie traci stanowiska. A przekroczono przecież wówczas dziesiątki zabezpieczeń. Najgorsze, że potem mówi się o powadze państwa, które zdało egzamin, bo dobrze zorganizowało pogrzeby ofiar. Ofiar swojej nieudolności. Jeżeli to jest wyznacznik dobrej organizacji państwa, to trudno nie zadać sobie pytania: w jakim kraju my żyjemy?

- W kraju, który nie działa?

- Nie działa, bo gdyby był zorganizowany jako państwo w minimalnym stopniu, to od obywatela po premiera każdy wiedziałby, że poza siłą wyższą - uderzeniem pioruna, tornado, tsunami - gdy wsiadamy do pociągu, to nie musimy się obawiać, że pociąg się wykolei bądź wjedzie w inny. Teraz doszliśmy do granicy paranoi.

- Słowa "absurd" i "bałagan" wydają się już na stałe przypisane do Polski. Czy przez te kolejne katastrofy sami wpisujemy się w niemiecki stereotyp "Polnische wirtschaft"?

- Należałoby zapytać rządzących: Panowie, czy wy się bawicie w państwo, czy też zaczniecie w końcu za nie odpowiadać? Obecnie to obywatel odpowiada za wszystko - musi mieć wypełnione tysiące papierów. Jak gdzieś źle postawi przecinek, pomyli się o centymetr, to wtedy tysiące urzędników państwa ma prawo go ścigać. A rządzących nikt nie tknie. To jest niezwykle selektywne podejście do pojęcia odpowiedzialności, które w Polsce postawione zostało do góry nogami. To nie rządzący za coś odpowiadają, a obywatele.

- Czyli jakim mianem określiłby pan współczesną Polskę?

- Ku utrapieniu i zgryzocie wielu patriotycznie myślących ludzi obecna Polska jest krainą bylejakości. Gdzie nic nie da się zrobić na czas, wiecznie "palone są" terminy, wszystko robi się po łebkach i - co gorsza - jest na to przyzwolenie w zasadzie wszystkich. Jak już mamy jakieś atrybuty nowoczesności - jak np. ten nadzór ruchu kolejowego w Mińsku Mazowieckim - to traktujemy to bardziej jak jakiś totem, by pokazać naszą nowoczesność. Przy całej presji na nowoczesność, okazujemy się antyinnowacyjni, nie szanujemy kapitału ludzkiego i intelektualnego. Nie ma u nas już homo sovieticusa, ale dorobiliśmy się nowego gatunku, własnego tworu - człowieka RPRL, wychowanka III RP.

- Jak to się ma do kwestii odpowiedzialności?

- Chociażby trwaniem PRL-owskiej tradycji, że jak ktoś się zatruł w restauracji, to winnego szukamy wśród kelnerów. Coś nastąpiło w szpitalu - wtedy jako winną wskazuje się pielęgniarkę. Zawsze winny jest pojedynczy kolejarz, pojedynczy dróżnik, pojedynczy policjant! A przecież prawie zawsze winni są przede wszystkim szefowie! To jest kwestia cywilizacji odpowiedzialności, którą budować trzeba w obu kierunkach: od góry w dół, a nie tylko od dołu do góry. W III RP nie dorobiliśmy się takiej kultury politycznej. I m.in. właśnie dlatego po 22 latach niepodległości wciąż nie dorobiliśmy się normalnej sieci autostrad, dróg czy kolei.

- EURO 2012 miało być naszą szansą na skok cywilizacyjny. Czy rządzący nie przespali jednak tego momentu?

- Coś, co wywołuje mój największy sprzeciw, bunt wewnętrzny, to ta teflonowa gładkość Platformy. Ich ciągłe umywanie rąk, gdy mamy do czynienia z przypadkami jawnej korupcji, jawnego przekrętu, oszustwa. W tej szkole nieodpowiedzialności, jaką jest III RP, ta ostatnia ekipa wiedzie zdecydowany prym i zaskakuje swoją stabilnością w samozadowoleniu. Pięć lat ich rządów to był okres, gdy do Polski napływały gigantyczne fundusze europejskie, które w sposób oczywisty są marnowane. Bo nie można np. budować sieci autostrad, która składa się z osobnych kawałków! Poza tym rzut oka na mapę Polski i widzimy, że Polska B staje się powoli Polską C. A w Polsce A i tak nie zbudowano tego, co założono. To naprawdę nie jest zdrowe dla kraju.

- Mówi pan o kulturze nieodpowiedzialności i niewykorzystywaniu szans przez ekipę, która zanotowała dwa miesiące wpadek. Czy nie obawia się pan wariantu węgierskiego? Premier Guyrcsanyi chwilę po reelekcji stwierdził na jednym z posiedzeń rządu: "Spieprzyliśmy sprawę i to strasznie. Żaden z europejskich krajów nie zrobił tylu głupstw co my".

- Raczej zadałbym pytanie, jak długo można PR-em i teflonem odpowiadać na polską rzeczywistość? Myślę, że jesteśmy coraz bliżej krawędzi tej czary goryczy. Stoją przed nami realne wyzwania, a ta ekipa sobie z nimi najnormalniej w świecie nie radzi. Dlatego ponawiam swój apel: Panowie, przestańcie bawić się w rządzenie, rządźcie!

Czesław Bielecki

Architekt, polityk, publicysta, działacz opozycji w PRL