Prof. Karskiego poznałem w 1994 roku, kiedy zaprosił mnie z synem do Waszyngtonu. Byliśmy jego gośćmi na uroczystości nadania mu honorowego obywatelstwa Izraela. Moje pokolenie nic nie wiedziało o tym wspaniałym Polaku, który jako wysłannik podziemnego państwa polskiego pierwszy poinformował Zachód o Holocauście. Kiedy opowiadał nam o reakcjach Roosevelta i jego sekretarzy stanu na informacje o eksterminacji Żydów, był wzburzony tak, jakby to działo się dzisiaj. Jego 18-minutowa, wykuta na blachę po angielsku dramatyczna relacja nie zrobiła wielkiego wrażenia na Roosevelcie i jego rządzie. "Nie uwierzycie, ale kiedy ja mówiłem o komorach gazowych, jeden z sekretarzy oglądał swoje paznokcie, inny przeglądał jakieś dokumenty" - opowiadał wzburzony prof. Karski. Na koniec Roosevelt podobno zapytał Karskiego o sytuację koni w okupowanej Polsce.
Być może dla ludzi Zachodu zbrodnie te były czymś tak niewyobrażalnym, że nie byli w stanie uwierzyć w relacje Karskiego. A laudacja Obamy na cześć Karskiego świadczy o sukcesie niemieckiej polityki historycznej. Na taki sukces dziesiątki lat pracowali funkcjonariusze BND, czyli federalnej służby wywiadowczej. Już w 1956 roku, kiedy powstało BND, jej oficerom powierzono misję. Zalecono im, by wszystkie zbrodnie Niemiec Hitlera nazywać nazistowskimi. A niemieckie obozy koncentracyjne z uwagi na położenie geograficzne nazywać polskimi. Tysiące lunchów agentów BND z zachodnimi dziennikarzami, naukowcami i celebrytami, czyli tymi, którzy kształtują opinię publiczną, przyniosło rezultaty. Kiedyś byłem świadkiem, jak podczas uroczystości z okazji rocznicy powstania w getcie nie wytrzymał Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce.
Słysząc, jak przedstawiciele polskich władz ku zadowoleniu ambasadora RFN, mówią o nazistowskich zbrodniach, wszedł na mównicę i zadał pytanie publiczności, czy wiedzą jakiej narodowości byli naziści. "To byli Niemcy" - odpowiedział Szewach Weiss. Czekając na sprostowanie Obamy, niepokoiłem się, czy prezydent USA zamiast "polskimi" nazwie obozy śmierci niemieckimi. I znowu z pomocą przyszły nazistowskie obozy śmierci. Niestety, wspaniałe pokolenie Polaków II RP, którego godnym reprezentantem jest prof. Jan Karski, nie podarowało nam użytecznego kozła ofiarnego. I teraz to my musimy obrobić czyny bohaterskie naszych przodków i te haniebne, jak na przykład w Jedwabnem, tymi samymi Polakami.