Andrzej Duda: Zwycięstwo jest absolutnie realne

2014-12-27 3:00

Przemysław Harczuk w rozmowie z Andrzejem Dudą.

Super Express: - Sporym echem odbił się wyemitowany przed świętami Bożego Narodzenia spot, w którym składa pan Polakom życzenia świąteczne. Został pochwalony za formę. Pojawiły się jednak głosy, że to przedwczesny początek kampanii wyborczej.

Andrzej Duda: - Wszystko można uznać za początek kampanii wyborczej. Ja się z tą opinią nie zgadzam. To była dla mnie jedyna w swoim rodzaju okazja, żeby złożyć życzenia świąteczne wszystkim Polakom. Cieszyłem się bardzo, że miałem taką możliwość, że moje dobre i życzliwe słowo na święta trafiło do domów moich rodaków.

- Do wyborów coraz bliżej, a niekwestionowanym liderem w sondażach pozostaje Bronisław Komorowski. Są opinie, że pana start w wyborach prezydenckich służyć ma jedynie wejściu do drugiej tury. Startuje Pan po to, by "ładnie przegrać" z urzędującym prezydentem?

- Przypomnę wszystkim tym, którzy wątpią w wygraną, że w marcu 2005 roku Lech Kaczyński, potem przecież prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, w notowaniach sondażowych miał wynik 15 procent, nawet mniej. Ja mam dziś wynik znacznie wyższy. Uważam, że zwycięstwo w tych wyborach jest absolutnie realne. Proponuję zupełnie inny model prezydentury, niż oglądamy dzisiaj. Prezydenturę dynamiczną. Uważam, że prezydent powinien zdecydowanie korzystać ze wszystkich możliwości, jakie daje mu konstytucja. Taki model zamierzam przedstawić Polakom i mam nadzieję, że go wybiorą.

Przeczytaj też: Zdaniem naczelnego. Sławomir Jastrzębowski: Kuczyński się wygadał, ale on nie jest sam

- Czyli bardziej byłby to model prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego niż Bronisława Komorowskiego czy Aleksandra Kwaśniewskiego?

Tak, jestem zwolennikiem prezydentury aktywnej. Polskie prawo daje głowie państwa wiele możliwości. Przede wszystkim jasno i wyraźnie określa, że prezydent jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej. Mało tego, jest wybrany przez naród, czyli w wyborach powszechnych. Dla mnie oznacza to przede wszystkim, że prezydent powinien być wsłuchany w głos społeczeństwa. Powinien wspierać, a przynajmniej pochylać się nad wszystkimi inicjatywami obywatelskimi, szczególnie tymi ogólnokrajowymi. Powinien przynajmniej interesować się projektami obywatelskimi ustaw, które trafiają do Sejmu. Powinien wreszcie bronić społeczeństwa przed niekorzystnymi rozwiązaniami, które proponuje rząd. Czasem zdarza się, że rządzący, by łatać dziurę w budżecie, idą po linii najmniejszego oporu. Najłatwiej zabrać wszystkim. Odbija się to na portfelach najuboższych. W takich sytuacjach prezydent powinien się włączać, apelować, a w ostatecznych sytuacjach korzystać z konstytucyjnych uprawnień, takich jak weto lub prewencyjne skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego.

- Prezydentura jest łatwa, gdy rządzi środowisko, z którego prezydent pochodzi. Gorzej, gdy prezydent i premier są z różnych obozów. Śp. Lechowi Kaczyńskiemu prorządowe media zarzucały, że jest hamulcowym.

- Lecha Kaczyńskiego jako hamulcowego atakowano głównie w dwóch momentach. Po raz pierwszy, gdy uchwalone zostały tzw. ustawy zdrowotne pani Kopacz, po raz drugi po uchwaleniu ustawy o prokuraturze. Działanie Lecha Kaczyńskiego było zgodne z polską racją stanu i interesem społeczeństwa. Miało na celu obronę obywateli przed fatalnymi rozwiązaniami, które niestety zostały przyjęte.

- Co konkretnie zarzucał tym projektom Lech Kaczyński?

- Ustawy zdrowotne miały prowadzić do komercjalizacji, a zdaniem prezydenta otwierały drogę prywatyzacji całej służby zdrowia. Pan prezydent zdołał po raz pierwszy te ustawy zablokować. Ostatecznie zostały niestety przeforsowane przez rząd Donalda Tuska. Lech Kaczyński ostrzegał wtedy, że ustawy prowadzą do zapaści w służbie zdrowia. Że w żaden sposób nie uzdrowią systemu. Że pozwolą jedynie na to, że co lepsze składniki majątku zostaną przejęte w prywatne ręce, a służba zdrowia dalej będzie staczała się w stronę zapaści. Nie jest tak dzisiaj? Jest, i wszyscy o tym wiemy. Po raz drugi prezydenta jako hamulcowego określano w czasie prac nad ustawą o rozdzieleniu funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, czyli uczynieniu prokuratury niezależną korporacją. Lech Kaczyński protestował przeciwko temu. Miałem zaszczyt prezentować to weto i argumentację prezydenta w Sejmie. Lech Kaczyński apelował do posłów, by nie przyjmowali ustawy ponownie. Niestety, uchwalili ją. Jak funkcjonuje dziś prokuratura, widzimy wszyscy. Nawet dawni zwolennicy oddzielenia prokuratury dziś mówią, że funkcjonuje ona fatalnie. A więc to prezydent miał rację.

- Rządzi Platforma Obywatelska. Jak będzie wyglądać pana polityka wobec rządu?

- Wspomniał pan, że prezydentowi w czasie rządów własnego obozu jest łatwiej. Być może. Często jest jednak tak, że on wtedy nie realizuje swojej misji prezydenckiej. Jednym z najbardziej niekorzystnych dla Polaków rozwiązań ostatnich lat jest podwyższenie wieku emerytalnego do 67. roku życia. Dotknęło to wszystkich obywateli. Zrobiono to po to, by łatać dziurę w finansach publicznych. Nie podjęto żadnych innych działań, aby finanse te ratować. Mało, zwiększono armię zatrudnionych w administracji, nie mówię już o pieniądzach zmarnowanych przy budowie autostrad. Około 3 miliardów wydano na pendolino. A jednocześnie podnosi się wiek emerytalny do 67. roku życia. Prezydent bezrefleksyjnie podpisał ustawę. Dlatego, że jest z tej ekipy, która teraz rządzi. Można postawić pytanie, gdzie był prezydent, gdy pojawiły się inicjatywy obywatelskie przeciwko podwyższaniu wieku emerytalnego, posyłaniu sześciolatków do szkół czy gdy w Sejmie protestowali rodzice niepełnosprawnych dzieci, którym zabrano świadczenia.

- Jaki ma pan pomysł na pokonanie Bronisława Komorowskiego?

- Przede wszystkim chcę zaprezentować Polakom siebie i swoją wizję prezydentury. Czas biegnie, świat się zmienia. Wyzwania współczesności są takie, że Polska potrzebuje prezydentury nastawionej prospołecznie i proobywatelsko. Aktywnej zarówno w sprawach krajowych, jak i międzynarodowych. Musimy poprawić jakość życia Polaków. Nie może być tak, że ludzie muszą brać chwilówki na to, by urządzić święta Bożego Narodzenia. Nie może być tak, że 80 procent maturzystów chce wyjechać z Polski. To trzeba zmienić. Dać ludziom nadzieję.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail