Warszawa. Nie chcemy płacić długów spółdzielni!

2014-04-24 1:04

Upadła Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Wszystko przez sięgający ponad 43 mln zł dług. Na blisko 2 tysiące lokatorów bloków przy ul. Grzybowskiej i Jana Pawła II padł blady strach. Boją się, że z powodu gigantycznego zadłużenia, o które obwiniają byłą prezes, czeka ich podwyżka czynszu. Albo utrata mieszkań.

Długi Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej sięgają już ponad 43 mln. Pod koniec lutego sąd zdecydował o jej upadłości. Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że za gigantyczne zadłużenie odpowiedzialna jest była prezes spółdzielni Krystyna R. (57 l.). I jej upór przy budowie luksusowego apartamentowca przy ul. Grzybowskiej. Po trzech latach budowa utknęła na wysokości trzeciego piętra.

- Spółdzielnia nigdy nie miała pieniędzy na tę budowę. Decyzja o jej rozpoczęciu jest co najmniej dziwna - przyznaje syndyk mec. Krzysztof Gołąb, który odwołał zarząd i przejął zarządzanie majątkiem. Jak mówi, była prezes do dziś nie rozliczyła się z budowlańcami, którym jest winna ponad 12 mln zł. Ale nie tylko im. - Dług wobec ZUS to 900 tys. zł. Spółdzielnia nie płaciła też rachunków za prąd czy wodę - tłumaczy mecenas. W dniu, gdy przejął rządy, z konta spółdzielni zniknęło 120 tys. zł. - Pieniądze trafiły na konto prawnika, który obsługuje spółdzielnię. Bezprawnie, bo prezes nie mogła już rozporządzać majątkiem - komentuje mec. Gołąb, któremu udało się zatrzymać kolejny przelew na kwotę 240 tys. zł.

Zobacz: Wiadomości z Warszawy. Wydali 30 mln na most widmo

Na razie syndyk prowadzi w spółdzielni inwentaryzację. - Na tej podstawie będę mógł zdecydować, które długi zostaną spłacone w pierwszej kolejności - tłumaczy. Zapewnia, że nie chce szkodzić mieszkańcom. Ekspert z zakresu prawa spółdzielczego Łukasz Jędruszuk (33 l.) przyznaje, że lokatorzy mają się jednak czego bać. - Syndyk może zdecydować o sprzedaży nieruchomości na poczet długów albo podnieść lokatorom czynsz - wyjaśnia. Zastrzega jednak, że postępowanie upadłościowe z reguły trwa kilka lat.

Jeśli sąd uchyli decyzję o upadłości, też może być nieciekawie. - Spółdzielnia będzie szarpana kolejnymi wnioskami o spłaty długów. Komornicy zajmą jej konta. Może nawet dojść do licytacji nieruchomości. Nawet z lokatorami - wyjaśnia Jędruszuk.

Mieszkańcy najbardziej boją się powrotu władz. - Jeśli oni wrócą, z pewnością podniosą nam opłaty, by pokryć zadłużenie. A my nie chcemy spłacać długów zaciągniętych przez byłą prezes - mówi pani Joanna, jedna z lokatorek bloku przy ul. Grzybowskiej.

Krystyna R. nie znalazła dotąd czasu na rozmowę.

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany