WARSZAWA: Tragiczny wypadek PIJANEGO kierowcy BMW. Pasażer zginął na miejscu

2013-02-18 8:24

Alkohol i głupota - to były przyczyny tej tragedii. BMW pędzące ul. Reymonta dosłownie ścięło latarnię i roztrzaskało się o drzewo. Zginął 19-latek. Jego rówieśniczka w ciężkim stanie leży w szpitalu. Bez szwanku wyszedł natomiast kierowca auta, Mikołaj K. (18 l.), który miał we krwi niemal promil alkoholu i prawo jazdy od kilku tygodni. Nie zapanował nad sportowym autem.

Do wypadku doszło około godz. 2.30 w niedzielę. Czarne BMW pędziło ul. Reymonta w stronę ul. Broniewskiego. Na wysokości skrzyżowania z Kochanowskiego kierowca zaczął wyprzedzać. Wtedy stracił panowanie nad autem.

Siłą rozpędu BMW ścięło stojącą na przystanku latarnię i się roztrzaskało na drzewie. W środku jechały trzy osoby. 19-latek, który siedział na siedzeniu pasażera, zginął na miejscu. 19-letnia dziewczyna walczy o życie w szpitalu, ma wielonarządowe urazy ciała. Natomiast kierowca BMW po wypadku wysiadł z wraku o własnych siłach i... uciekł. Na miejsce przywiozła go z powrotem zszokowana obrazem tragedii matka. - Sprawca miał we krwi niemal promil alkoholu. Mężczyzna ma uprawnienia do kierowania od kilku tygodni - podała podkom. Elwira Brzostowska z policji.

BMW, którym pędzili młodzi ludzie, było specjalnie zmodyfikowane do "driftowania", czyli pokonywania zakrętów kontrolowanymi poślizgami. - Taki samochód trudno opanować doświadczonemu kierowcy, a ktoś, kto wsiada za kierownicę takiego wozu po alkoholu, to po prostu samobójca - przyznają policjanci z drogówki.

Wczoraj mężczyzna trzeźwiał w policyjnej celi. Dziś prawdopodobnie zostanie przesłuchany i usłyszy zarzuty.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki