Dyżurny komendy w Łodzi został powiadomiony o zdarzeniu, w którym ucierpiała zaparkowana Toyota. Pojazd został uszkodzony przez innego kierowcę, który uciekł z miejsca zdarzenia. Nieznany wówczas sprawca nie miał zbyt wiele oleju w głowie, bo Volkswagenem zbiegł na pobliski parking strzeżony, a wszystko to na oczach świadków.
Sprawdź: Co grozi za jazdę bez prawa jazdy? Jaki mandat za brak dokumentu prawa jazdy przy sobie?
Podczas gdy funkcjonariusze wykonywali oględziny uszkodzonej Toyoty, podeszła do nich kobieta, która okazała się być świadkiem zdarzenia. Z jej zeznań wynikało, że w dniu 4 maja 2020 roku około godz. 10:00 czarny Volkswagen Touareg uderzył w zaparkowane auto. Po nitce do kłębka, policjanci zidentyfikowali sprawcę, a pomógł im w tym monitoring ze strzeżonego parkingu. Okazało się również, że mężczyzna, który stchórzył, próbował samodzielnie naprawić Volkswagena, którym uszkodził Toyotę.
Pisaliśmy: Korzystała z telefonu podczas jazdy. Źle się to dla niej skończyło
Wezwany na miejsce 30-latek, w rozmowie z policjantami przyznał się do spowodowania zdarzenia drogowego. W swoich zeznaniach tłumaczył, że gdy jechał wzdłuż bloku zadzwonił jego telefon, a on chciał odebrać połączenie i utracił panowanie nad pojazdem. Odpowiedzialność za kolizję to jednak nie koniec jego kłopotów Funkcjonariusze sprawdzili pojazd w policyjnych bazach danych. Okazało się, że tablice które są założone na pojeździe należą do innego volkswagena, a auto nie posiada ważnej polisy OC. Auto nie należało do 30-letniego kierowcy, który spowodował szkodę.
Wkrótce sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Sprawą wykroczeń popełnionych przez 30-latka zajmuje się teraz Wydział Wykroczeń i Przestępstw w Ruchu Drogowym KMP w Łodzi.